Nie będzie żadnych zmian w harmonogramie prac Sejmu na 15 i 16 października, nie będą wprowadzone żadne nowe propozycje, nie będziemy niczego nagle wprowadzać, trzymamy się harmonogramu - zadeklarowała marszałek Sejmu Elżbieta Witek. Wczoraj wieczorem prezydium Sejmu zdecydowało, że najbliższe posiedzenie Sejmu, które zaczęło się dziś o godz. 9, zostanie także dziś przerwane i wznowione po wyborach.

Prezydium Sejmu uzasadniło swoją decyzję krótką kampanią wyborczą i prośbami posłów, żeby mogli jechać do okręgów. Wniosek o przerwę zgłosił klub PiS. Pierwotnie ostatnie w tej kadencji posiedzenie Sejmu miało zakończyć się w piątek.

Podczas porannej konferencji prasowej marszałek Sejmu Elżbieta Witek zadeklarowała, że podczas kontynuacji obecnego posiedzenia Sejmu - 15 i 16 października "nie będzie żadnych zmian" jeśli chodzi o harmonogram obrad. Nie będzie wprowadzanych żadnych nowych propozycji, bo już słyszę, że posłowie opozycji twierdzą, że po to robimy to tak późno, żeby wprowadzić coś nagle - powiedziała.

Nie proszę państwa, niczego nagle wprowadzać nie będziemy, trzymamy się tego harmonogramu - podkreśliła.

Witek dodała, że posłowie "chcieliby być między swoimi wyborcami, czas kampanii jest bardzo krótki i ten wniosek największego klubu parlamentarnego, który wczoraj wpłynął ma taki skutek, że Prezydium Sejmu się do tego przychyliło".

To nie jest nic nadzwyczajnego. To jest zgodne z prawem, zgodne z regulaminem - zapewniła marszałek Sejmu.

Dopytywana, dlaczego zdecydowano o przerwaniu posiedzenia Sejmu, odpowiedziała, że powodem była "prośba na piśmie największego klubu parlamentarnego", czyli PiS. Nie złamaliśmy regulaminu, wszystko jest zgodnie z prawem - podkreśliła.

Pytana o uzasadnienie tej prośby, Witek wyjaśniła, że nie było ono sformułowane na piśmie. Była prośba o przesunięcie tych dwóch dni (posiedzenia Sejmu - PAP) po wyborach i zostawienie jednego dnia - dodała. Kampania wyborcza jest też krótka, posłowie chcą być między swoimi wyborcami, bo im służą, więc być może to jest uzasadnienie - zaznaczyła marszałek Sejmu.

Witek wskazała, że również kilkunastu posłów opozycji - ale nie "gremialnie" - zwracało się do niej bezpośrednio z pytaniem, "czy jest możliwość skrócenia (posiedzenia) Sejmu". Zastrzegła przy tym, że nie ujawni ich nazwisk, ponieważ nie jest do tego upoważniona.

Jednocześnie marszałek Sejmu przypomniała, że "wszyscy parlamentarzyści mają swój mandat do ostatniego dnia przed rozpoczęciem nowego posiedzenia Sejmu". Jak podkreśliła, bez względu na to, czy posłowie zostaną wybrani, czy nie, pobierają uposażenie przed powołaniem nowego parlamentu.

Nasz reporter Mariusz Piekarski nie znalazł ani jednego posła PiS, który potwierdziłby słowa marszałek Sejmu, że zamiast na prace w Sejmie, potrzebuje więcej czasu na pracę w terenie. Część posłów była wręcz zaskoczona takim tłumaczeniem.

Jeżeli Sejm - na posiedzeniu po wyborach - przyjmie jakieś ustawy, to konieczne będzie również dodatkowe posiedzenie Senatu - mówi dziennikarzowi RMF FM Jan Maria Jackowski z Prawa i Sprawiedliwości. Logiczną konsekwencją zarządzenia takiej przerwy będzie również odbycie posiedzenia Senatu w terminie już po wyborach, jeżeli Sejm przyjąłby jakiekolwiek ustawy - mówi Jan Maria Jackowski.

Bez dodatkowego posiedzenia Senatu, ustawy uchwalone przez Sejm przepadłyby, zgodnie z zasadą dyskontynuacji. Według niej parlament - przed końcem kadencji - zamyka wszystkie sprawy, nad którymi pracował.

Opozycja chce protestować

Opozycja zamierza oprotestować decyzję o przerwie w ostatnim posiedzeniu Sejmu. Politycy opozycji mają w tej sprawie jednak bardzo ograniczone pole manewru. Po południu strategię w tej sprawie mają ustalić m.in. Grzegorz Schetyna i Katarzyna Lubnauer.

Biorąc po uwagę, że część tych osób, która tu usiądzie, nie będzie już miała mandatu społecznego, nie będzie wybrana ponownie do Sejmu, to decyzje takiego Sejmu zawsze będą społecznie podważane - mówiła szefowa Nowoczesnej. Równocześnie Lubnauer przyznaje, że choć posiedzenie po wyborach jest zagadkowe, to jest zgodne z prawem.

Kosiniak-Kamysz: To na rozkaz jednego posła

Pani marszałek Witek mówi, że to na prośbę posłów, a my wiemy dobrze, że to na rozkaz jednego posła, znów bez żadnego trybu, przenosi się posiedzenie Sejmu - stwierdził szef PSL Władysław Kosiniak-Kamysz na konferencji prasowej. Dodał, że jedyną szansą, by Sejm - który według niego został zamieniony na "prywatny folwark, którym zarządza jedna osoba" - został oddany w ręce obywateli, "jest zmiana władzy w dniu wyborów".

Szef PSL ocenił, że przerwa w ostatnim posiedzeniu Sejmu obecnej kadencji, która potrwa do 15 października, jest "bezzasadna i bez sensu".

Taka sytuacja powoduje, że rodzą się kolejne pytania: dlaczego Sejm, który już nie powinien się zbierać po wyborach, będzie podejmował decyzję w nie wiadomo jakich sprawach, bo przecież punkty porządku obrad można zawsze uzupełnić - powiedział Kosiniak-Kamysz. Niech rządzący powiedzą nad jakimi tematami chcą debatować, czy chcą dokonać jakichś zmian zaraz po wyborach, o których nie chcą ani słowa powiedzieć przed wyborami, bo to może wpłynąć na ich wynik wyborczy - dodał.

Kosiniak-Kamysz stwierdził ponadto, że "coś władza chce ukryć, żeby wygrać wybory". Strach jest ich największym napędem dzisiaj - strach przed przegraną i strach przed decyzjami Polaków - powiedział.

Zaznaczył też, że 15 października może nie być jeszcze oficjalnych wyników wyborów parlamentarnych, które odbędą się 13 października.

Sejm rozpoczął posiedzenie po godz. 9. Izba zajmie się m.in. wniosek o wotum nieufności wobec ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry i projektem ustawy o jawności majątku rodzin polityków. Posłowie zajmą się również sprawozdaniem komisji śledczej ds. VAT.