Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego nie prowadzi żadnego postępowania wyjaśniającego ws. certyfikatu dostępu do informacji niejawnych Mariana Banasia, przebywającego na bezpłatnym urlopie szefa NIK - dowiedział się reporter RMF FM Krzysztof Zasada. Na urlop Banaś zdecydował się w związku z doniesieniami o jego niejasnych kontaktach z ludźmi z krakowskiego półświatka, a także wątpliwościami dotyczącymi jego oświadczeń majątkowych.

Z informacji, które uzyskał dziennikarz RMF FM, wynika, że poświadczenie bezpieczeństwa dostępu do najwyższych klauzul Banaś ma od 2001 roku. Od tego czasu przechodził postępowania sprawdzające w związku z przedłużaniem certyfikatów.

Postępowanie takie agenci ABW prowadzili w latach 2012-13, gdy szefami Agencji byli Krzysztof Bondaryk i Dariusz Łuczak. Ostatnie sprawdzenie miało miejsce 3 lata temu: pod koniec 2016 roku poświadczenie wydała Banasiowi ABW pod rządami obecnego szefa Piotra Pogonowskiego.

Wszystko to oznacza, że przez kilkanaście lat nie natrafiono na informacje, które uniemożliwiałyby dopuszczenie Mariana Banasia do tajemnic o najwyższej klauzuli.

Oświadczenie majątkowe pod lupą CBA i znajomy z półświatka

Marian Banaś trafił na medialne czołówki w drugiej połowie września po reportażu dziennikarza "Superwizjera" TVN Bertolda Kittela, który m.in. przyjrzał się oświadczeniom majątkowym obecnego szefa NIK.

Do oświadczenia Banaś - o którym, według materiału "Superwizjera", mówi się, że ma w Prawie i Sprawiedliwości przydomek "Pancerny Marian" - wpisał m.in. położoną na krakowskim Podgórzu kamienicę o powierzchni 400 metrów kwadratowych.

W kamienicy - jak ujawniono w reportażu - mieści się niewielki pensjonat, oferujący gościom pokoje na godziny.

Reporterzy "Superwizjera" postanowili sprawdzić, jak działa taki interes, udając klientów. Wnętrze pokoju potwierdziło wcześniejsze domysły - wielkie łóżko i ściany wyłożone lustrami. Przy recepcji pracownica nie sprawdziła tożsamości reporterów, nie zarejestrowała transakcji w kasie fiskalnej i nie wydała paragonu. Po wizycie nie został praktycznie żaden ślad - relacjonował 21 września portal tvn24.pl.

W 2016 roku Marian Banaś zadeklarował - jak doniósł "Superwizjer" - że sprzeda kamienicę, a w dokumentach sądowych odnotowana została umowa przedwstępna.

Okazuje się, że niedoszłym nabywcą jest młody, zaledwie 30-letni Dawid O., który jednocześnie prowadzi pensjonat w kamienicy ministra - podkreślał tvn24.pl.

Reporter "Superwizjera", chcąc porozmawiać z Dawidem O., udał się do pensjonatu.

W recepcji siedział znacznie starszy mężczyzna, który liczył pieniądze. Zachowywał się, jakby był szefem pensjonatu. Odmówił jednak rozmowy z dziennikarzem na temat kamienicy - relacjonował portal.

Na pytanie o działalność gospodarczą bez paragonów mężczyzna zareagował jednak nerwowo, a po chwili zaproponował: Kurde. A może niech pan poczeka, ja zadzwonię do Banasia.

W trakcie połączenia przekazał rozmówcy, że w pensjonacie zjawił się z pytaniami dziennikarz TVN, ale rozmówca - do którego obwieszony złotem mężczyzna zwracał się na "ty" - nie chciał z reporterem rozmawiać.

Człowieka spotkanego w recepcji Bertold Kittel zidentyfikował jako Janusza K., pseudonim "Paolo".

Portal tvn24.pl pisał o nim i jego bracie Wiesławie, że "są znanymi w Krakowie przestępcami, którzy zajmują się w stolicy Małopolski prowadzeniem agencji towarzyskich".

W 2005 roku brali udział w krwawych porachunkach między grupami sutenerów. Uzbrojeni w niebezpieczne przedmioty bandyci starli się w rejonie krakowskiego Kazimierza. W wydarzeniach ranny został policjant. Za udział w pobiciu z użyciem niebezpiecznego narzędzia obaj bracia zostali prawomocnie skazani - donosił portal.

W artykule przypomniano również, że "w lutym tego roku portal Wirtualna Polska podał, że oświadczenie majątkowe Mariana Banasia sprawdza CBA. Powodem miała być między innymi kamienica, którą - wówczas jeszcze jako wiceminister - wynajmował pod usługi hotelowe".

Bertold Kittel próbował porozmawiać z Marianem Banasiem o sprawie jego oświadczenia majątkowego. Szef NIK - co zarejestrowały kamery "Superwizjera" - salwował się jednak ucieczką.