Członkowie rządu zobowiązani są przez Konstytucję RP do odpowiadania na interpelacje posłów w terminie 21 dni. Sam premier i kilka resortów od lat łamią ten przepis, uporczywie się z tego obowiązku nie wywiązując. Rekordowy termin oczekiwania na odpowiedź resortu sięga już dwóch lat. Jedna z interpelacji na odpowiedź premiera czeka od... 562 dni.

Przodujący resort zdrowia

Półtora roku czekania na odpowiedź premiera (który zdążył się w tym czasie zmienić) to i tak nie jest rekord. Rekordy zarówno w dziedzinie liczby interpelacji po prostu zignorowanych, jak czasu, od kiedy czekają one na odpowiedź, bez wątpienia od lat bije Ministerstwo Zdrowia. Według danych Sejmu tylko resort min. Szumowskiego zalega z udzieleniem łącznie 236 odpowiedzi na interpelacje poselskie. Stanowi to ponad 70 proc. wszystkich 334 interpelacji, na które nie udzielili posłom odpowiedzi wszyscy członkowie rządu. 

Najstarsza z interpelacji dotyczy nieprawidłowości w produkcji żywności dla niemowląt - została złożona 8 lutego 2017 roku. Ministerstwo po miesiącu poprosiło o przedłużenie terminu na udzielenie odpowiedzi i nie przesłało jej do dziś. Termin jej udzielenia upłynął... 726 dni temu.

Poniżej dane pokazujące skalę ignorowania poselskich pytań przez poszczególne resorty.


Dane wpływu odpowiedzi na interpelacje zmieniają się z dnia na dzień. Grafika oparta jest na danych Sejmu z dnia 6 marca, dotyczących braku odpowiedzi na skierowane do ministrów 334 interpelacje. Zwraca uwagę fakt, że sam premier i cztery z 20 ministerstw nie odpowiadają na 83 proc. wszystkich zignorowanych przez rząd interpelacji poselskich. Pozostałe 3/4 rządu odpowiada za zaledwie 22 opóźnienia, a więc ledwo 7 proc. zaległości.

Szef rządu nadaje ton

Istotne miejsce w stawce ignorujących poselskie pytania jest kancelaria premiera, która w ogóle nie odpowiedziała na aż 22 interpelacje. W wypadku najstarszych, termin udzielenia odpowiedzi został przekroczony o 281, 231, 215, 163, 131, 124 i 117 dni. KPRM sprawnie posługuje się też wybiegiem, polegającym na wysłaniu do Sejmu prośby o przedłużenie 21-dniowego terminu na udzielenie odpowiedzi. Przepis Konstytucji takiej procedury nie przewiduje, ale dzięki niej najstarsza z tak potraktowanych 34 interpelacji, czeka na odpowiedź już od półtora roku - 562 dni, pozostałe - 313, 302, 232, 209, 208 i 181 dni.

Resorty naśladują

Kierowany przez wicepremiera Glińskiego resort kultury w ogóle nie odpowiedział na 24 poselskie interpelacje. W sprawie najstarszej z nich termin upłynął ponad rok (372 dni) temu, w wypadku pozostałych - 348, 334, 316, 281 dni temu itd. W sztuczki z przedłużaniem terminu odpowiedzi wicepremier Gliński się nie bawi - zastosował ją ledwo 5 razy, w odniesieniu do interpelacji, na które powinien udzielić odpowiedzi odpowiednio 261, 208, 124, 65 i 36 dni temu.

Podobnie arogancko do poselskich interpelacji odnosi się resort min. Ziobry - o prolongatę udzielenia terminu odpowiedzi wystąpił tylko raz, a na niewygodne pytania po prostu nie odpowiada wcale. Dziś czekają na to 22 interpelacje. W wypadku najstarszej (o koszt działań PR zleconych przez Ministerstwo Sprawiedliwości) termin na odpowiedź upłynął 348 dni temu, w pozostałych kolejno: 316, 302, 299, 243 i 223 dni.

MSWiA: może później...

Resort spraw wewnętrznych próbuje unikać łamiącego prawo nieudzielania odpowiedzi wprost. Owszem, 9 interpelacji kompletnie ignoruje od odpowiednio 342 (ws. nagród dla wojewodów), 208 czy 203 dni, woli jednak odsunąć udzielenie odpowiedzi na świętego nigdy. Takich prolongat jest aż 38. Najstarsza dotyczy odpowiedzi, której MSWiA powinna udzielić 496 dni temu, kolejne 348, 338, 334, 316 i 294 dni.

Poniżej podane w dniach porównanie najdłuższych przekroczeń terminów na udzielenie odpowiedzi na interpelacje:


Kpina z Konstytucji i regulaminu Sejmu

Możliwość składania interpelacji poselskich jest jedną z podstawowych form kontroli parlamentarnej nad działaniami rządu. Nie jest interpretacją przepisów, ale oczywistą, jasną normą, skierowaną zresztą nie jako ich prawo - do posłów, ale opisaną jako obowiązek - do premiera i członków rządu.

Art. 115 p. 1 Konstytucji mówi wprost: 

Prezes Rady Ministrów i pozostali członkowie Rady Ministrów mają obowiązek udzielenia odpowiedzi na interpelacje i zapytania poselskie w ciągu 21 dni

Nie robiąc tego od lat ministrowie sprawiedliwości, spraw wewnętrznych, obrony i kultury, a także sam premier narażają się na odpowiedzialność konstytucyjną przed Trybunałem Stanu. Żaden z przepisów nie przewiduje możliwości prolongaty konstytucyjnego terminu 21 dni.

Na gruncie Konstytucji (art. 115), ustawy o wykonywaniu mandatu posła (art. 14 p. 1 ust. 7) i regulaminu Sejmu (art. 191, 192 i 193) jest oczywiste, że posłowie mogą pisemnie zadawać członkom rządu pytania w każdej sprawie, żądać na nie odpowiedzi i wyciągać z nich wnioski. I że udzielanie odpowiedzi w wymaganym terminie jest konstytucyjnym obowiązkiem członków rządu.

W obliczu jednak przytoczonych danych, skoro nie ma odpowiedzi, nie ma też możliwości ani uzyskania w ten sposób informacji, ani wyciągania z nich wniosków.

Poza jednym: że oparta na Konstytucji kontrola parlamentarna działań premiera i kilku resortów - nie istnieje. Widać to gołym okiem.

Opracowanie: