Bydgoska policja szuka szantażysty, który usiłował wyłudzić okup od hipermarketu Geant. Na jednej z półek z materiałami higienicznymi ktoś umieścił bombę zapalającą i zadzwonił do warszawskiej dyrekcji sieci Geant z żądaniem okupu. Do zdarzenia doszło w środę wieczorem, kiedy w sklepie było sporo kupujących. Dyrekcja bydgoskiego marketu zwlekała jednak z ewakuacją. Dlaczego?

Podkładając ładunek z łatwopalną substancją nieznany szantażysta domagał się okupu od zarządu sieci hipermarketów. Informację o pakunku z podejrzaną zawartością ochrona przekazała dyżurnemu pobliskiego komisariatu wczoraj o godz. 20.50. Przybyła na miejsce ekipa policyjnych pirotechników dowiedziała się, że ochroniarze samodzielnie przenieśli paczkę z półki na zaplecze budynku i tam policyjni fachowcy ją zneutralizowali. Z nieoficjalnych źródeł, zbliżonych do policji wiadomo, że ochrona wiedziała o zagrożeniu już między godz. 18 a 18.30. Wówczas to do warszawskiej centrali firmy miał zadzwonić szantażysta z informacją o podłożeniu w bydgoskiej hali ładunku zapalającego i żądaniem wysokiego okupu. Według policji ochroniarze dyskretnie przeszukali półki i dosyć szybko w dziale z pieluchami odnaleźli pakunek zawierający petardę i pojemnik z nieznanym płynem. Paczkę sami wynieśli za zaplecze centrum handlowego otoczone gęstą zabudową mieszkalną, a z powiadomieniem policji zwlekali aż do 20.50. W środę hipermarket miał być planowo czynny do 22. W związku z zapowiedzią zamknięcia następnego dnia wszystkich większych sklepów w Bydgoszczy zakupy robiła liczniejsza niż zwykle rzesza klientów, a w czasie gdy wiedziano już o potencjalnym zagrożeniu, mogło przewinąć się tutaj nawet kilkanaście tysięcy osób.

Dyrekcja hipermarketu sprzeciwiła się żądaniu policji, aby w związku z zagrożeniem natychmiast zamknąć sklep i ewakuować zarówno klientów, jak i mieszkańców okolicznych domów. Dopiero po blisko godzinnych sporach - już po godz. 22 - policja wymusiła opuszczenie budynku przez obsługę, a lokatorów pobliskich bloków umieściła w podstawionych przez MZK autobusach. Zneutralizowany przez pirotechników pakunek nie eksplodował. Jak jednak nieoficjalnie wiadomo ze źródeł policyjnych, zawartość paczki mogła się przyczynić do powstania pożaru. Policja prowadzi poszukiwania szantażysty. Ustalono już, że telefonował on do Warszawy z automatu w centrum Bydgoszczy. Jak zapowiedziano, dochodzenie obejmie wszystkie wątki sprawy. Śledczy zbadają więc także reakcję dyrekcji i ochrony hipermarketu na potencjalne zagrożenie dla zdrowia i życia klientów.

08:40