Ponad pięć złotych rocznie każdy z nas wydaje na utrzymanie Kas Chorych.
Do przychodni, szpitali i sanatoriów trafia około 98 procent składki, którą płacimy na ubezpieczenia zdrowotne. Reszta, to opłata dla Zakładu Ubezpieczeń Społecznych i koszty działania Kas.
Zdaniem prezesa Krajowego Związku Kas Chorych, Adama Struzika, te dwa procent to niewielka suma. "Gdzie indziej koszty funkcjonowania systemu wahają się od sześciu do ośmiu procent" - powiedział Struzik sieci RMF FM. Zresztą - jak dodał - Kasy wydają pieniądze nie tylko na swoje utrzymanie, ale także na kontrolę tych, którzy świadczą dla nas usługi: ”Przy olbrzymim niedoborze środków tylko przy pomocy zbudowania rynku świadczeń zdrowotnych, tak zwanej konkurencji wewnętrznej, za bardzo niewielki budżet, bo za około 140 dolarów – to jest jedna z najniższych stawek w Europie – jesteśmy w stanie w sposób w miarę przyzwoity leczyć ludzi.”
Posłuchaj Adama Struzika:
Zapytany o pomysł likwidacji Kas Chorych Adam Struzik przyznał, że teoretycznie każde rozwiązanie jest możliwe. Pytanie tylko, czy administracja rządowa bądź samorządy udźwignęłyby ten ciężar
Miały ruszyć już za dwa lata, ale nie ruszą. Już podczas najbliższego posiedzenia Sejmu - posłowie mogą zdecydować o skreśleniu z ustawy o powszechnym ubezpieczeniu zdrowotnym - zapisu pozwalającego na działanie Prywatnych Kas Chorych od 2002 roku. W ten sposób zostanie zachowany monopol 16 wojewódzkich i jednej - branżowej kasy chorych. Dlaczego posłowie nie chcą tych kas?
Są dwa powody. Jeden to brak przepisów określających jak kasy miałyby działać, drugi – i ten przeważa - to walka o osoby dobrze zarabiające. Ludzie młodzi mający wysokie zarobki wybieraliby prywatne kasy. Tam trafiałyby ich pieniądze ze składki – tłumaczy prezes Krajowego Związku Kas Chorych Adam Struzik z PSL: "Natomiast ludzie starzy, ludzie biedni, ludzie bezrobotni czy żyjący na garnuszku pomocy społecznej musieliby być dalej leczeni z tej składki, którą płaciłaby ta część społeczeństwa, która i tak ma trudności z bieżącym funkcjonowaniem i tu jest to niebezpieczeństwo".
Przeciwko pomysłowi posłów protestuje Polska Izba Ubezpieczeń. Jej prezes Jerzy Wysocki mówi, że publiczne kasy po prostu boją się konkurencji a decyzja posłów odsunęłaby tworzenie prywatnych kas nie wiadomo nawet na ile lat: "Dyktat administracji państwowej, rządowej, który dzielił pieniądze dla poszczególnych zakładów opieki zdrowotnej zmienił się na dyktat publicznych kas chorych". Co ciekawe jak mówi poseł Tadeusz Zieliński z UW w tej kwestii porozumiały się wszystkie kluby od prawa do lewa: "Wszystkie ugrupowania z komisji zdrowia zagłosowały za przyjęciem tego rozwiązania, nie było żadnego głosu sprzeciwu i żadnego wstrzymującego się". Tak więc przez najbliższe lata grozi nam monopol publicznych kas chorych. Jak działa to co publiczne czyli właściwie państwowe wiemy dobrze wszyscy.
12:45