Schyłek XX wieku i początek XXI to rozkwit rozrywki w nieco innym stylu od tej, którą pamiętają nasze babcie czy dziadkowie. Dziś już nie wystarczy byle program rozrywkowy, festiwal piosenki czy kabaret. Dziś przyszedł czas na rozrywkę typu „reality show” czyli niejako zabawa na żywo: prawdziwe pościgi policyjne, ludzkie dramaty zarejestrowane kamerą, wojna i śmierć „na żywo” (patrz: przekazy telewizyjne CNN, szczególnie z Wojny w Zatoce Perskiej czy z konfliktu w Somalii). Od kilku lat hitem tego gatunku, święcącym triumfy w Europie i za oceanem jest „Big Brother” czyli podglądanie życia grupy osób zamkniętej w specjalnym domu. Program dotarł już do Polski. Będzie go pokazywać telewizja TVN.

Czy oznacza to, że wracamy do wielkich starożytnych amfiteatrów, gdzie ulubioną rozrywką ludu były walki gladiatorów albo widok chrześcijan rozszarpywanych przez drapieżniki?

Wielki Brat nadchodzi

Telewizyjny program, z gatunku reality shows, "Big Brother" narodził w Holandii, Od września 1999 roku był nagrywany w miejscowości Almere, koło Amsterdamu. Pomysł jest prosty. Spośród 2,5 tysiąca ochotników wybrano kilka osób, które spędziły ponad sto dni w zamkniętym, specjalnie zaprojektowanym w tym celu studiu. Mieszkańców budynku przez 24 godziny na dobę śledziły kamery: były w kuchni, w salonie, w przedpokoju; nie oszczędzono także łazienki, sypialni ( nocą kamery pracowały w podczerwieni) i toalety. Wielki Brat (na wzór powieści Orwella „Rok 1984”) patrzył non stop i zaglądał w każdy zakamarek mieszkania. Życie „domowników” regulowały twarde prawa: zakaz jakiegokolwiek kontaktu ze światem zewnętrznym – żadnej telewizji, radia, prasy, telefonów; słowem całkowita izolacja. Raz w tygodniu do środka wchodzili psychologowie, którzy udzielali rad uczestnikom. Program można było oglądać na żywo, 24 godziny na dobę, w Internecie. Jednak prawdziwy rozgłos zyskał dzięki codziennym, półgodzinnym odcinkom (montowane z 24-godzinnemgo materiału) pokazywanym w prywatnej telewizji holenderskiej. Program gromadził przed telewizorami ponad 30 procent Holendrów. Widzowie co 15 dni, w telefonicznym głosowaniu, eliminowali jednego z dwóch wytypowanych przez samych uczestników, mieszkańców studia. Wyrzucali z programu tego, którego już nie chcieli oglądać.

Jakieś skojarzenia? Może cesarski kciuk skierowany w dół?

W końcu zostaje jeden osoba - zwycięzca, który inkasuje główną nagrodę pieniężną. Początek był dosyć nudny, działo się mało, uczestnicy zbyt często chyba myśleli o kamerach. Ciekawiej zrobiło się gdy „domownicy” zaczynali się kłócić, prowadzić między sobą osobiste rozgrywki i romanse. Twórca programu Paul Roemer przekonywał, że autentyczność widowiska polega na tym, że jego uczestnicy nie grają, tylko „są, jacy są”. Dlatego właśnie oglądalność programu wzrosła wraz z pojawieniem się wątku miłosnego. Sabine i Bart, dwójka z uczestników holenderskiego programu, szybko została parą, co wzbudziło ogromne emocje wśród mieszkańców studia i telewidzów, tym bardziej że kamery podążały śladami kochanków, nawet do sypialni. Reszcie mieszkańców Almere romans nie spodobał się. Para więc znalazła się na liście eksmisyjnej. Widzowie zdecydowali, że z dwójki kochanków to Sabine powinna zakończyć swój udział w show. Nie ukrywała bowiem, że miłosnej przygody nie traktuje zbyt poważnie.

Do dziś kolejne wersje „Big Brother” pojawiły się w Stanach Zjednoczonych oraz kilkunastu krajach europejskich, m.in. w Niemczech, Wielkiej Brytanii, Hiszpanii, Włoszech, Szwecji. Prawa do programu zakupiły m.in: Belgia, Portugalia, Szwajcaria, a także Polska (TVN).

Podglądactwo polskie

Polska edycja „Big Brother” ruszy już niebawem. Prawa do produkcji zakupił TVN. Obecnie trwają intensywne przygotowania do tej, jak mówią przedstawiciele stacji, największej produkcji telewizyjnej. Stacja, specjalnie na potrzeby programu buduje dom; budynek jest stawiany według unikalnego i pilnie strzeżonego projektu, zlokalizowany będzie w specjalnie wybranym dla niego miejscu (niedaleko Warszawy). Podobnie jak na Zachodzie ma być wyposażony w wiele kamer i mikrofonów. Uczestnicy programu będą widoczni i słyszalni przez 24 godziny na dobę, siedem dni w tygodniu. Do „Big Brother” wybranych zostanie 10 osób spośród tych, które odpowiedzą na ogłoszenia. A zgłosić może się każdy - stacja spodziewa się tysięcy chętnych. Finałową dziesiątkę wybierze zespół produkcyjny "Big Brother" i TVN oraz doradzający psychologowie. Wybrańcy przejdą rutynowe badania lekarskie, potwierdzające ich dobry stan zdrowia a to jest warunek udziału. Zwycięzca dostanie w nagrodę 500 tysięcy złotych.

Przedstawiciele stacji spodziewają się kontrowersji, posądzeń o dosłowność, dwuznaczność moralną i negowanie wartości psychologicznej programu. Nie bezzasadnie.

Vox populi, vox dei

Program wzbudził bowiem wiele dyskusji na całym świecie. W Holandii, pod domem, w którym zamknięto grupę uczestników odbywały się demonstracje pod hasłem „Uwolnić uwięzionych, przerwać program”. Według holenderskich psychologów „Big Brother” to „nieodpowiedzialne, niebezpieczne i nieetyczne przedsięwzięcie”. W Szwecji uczestnik podobnego programu popełnił samobójstwo, gdy został wyeliminowany przez grupę. Na jednej ze stron internetowych skrzyknęła się grupa aktywistów oburzonych cynicznością programu. Chciała ona odbić zakładników. Producenci w Almerre potraktowali te groźby bardzo poważnie: wokół baraku pojawił się płot z drutu kolczastego. Na całym świecie, w poważnych czasopismach wybuchła dyskusja nad moralną oceną programu oraz przyczynami jego ogromnej popularności. Gdy w czasie włoskiej emisji programu Grande Fratello" (Wielki Brat w języku włoskim), dwoje uczestników zbliżyło się do siebie, Italia zawrzała. "To brudna telewizja" – stwierdził resort łączności. W internetowym wydaniu "La Repubblica" urządzono dyskusję na temat "sensu i bezsensu Big Brother". W ciągu kilku dni głos zabrało ponad 500 uczestników. Ich opinie były - jak wszędzie - podzielone. Jednym z przeciwników "Grande Fratello" stwierdził, że brakuje mu słów, bo "to jest gorsze niż porno". Sprawą zainteresował się nawet włoski rząd. Wszędzie gdzie był pokazywany „Big Brother”, wywoływał podobne emocje i dyskusje. Bardzo wysoki wskaźnik oglądalności wskazuje jednak, że większość publiczności akceptuje zasady gry i nie zastanawia się nad etyczną stroną programu.

Elektroniczny amfiteatr w każdym domu

Czy w Polsce „Wielki Brat” będzie równie kontrowersyjny? Można się spodziewać, że tak. Polska jest daleko bardziej konserwatywnym kulturowo krajem niż państwa Europy Zachodniej czy Ameryki. Dużą rolę odgrywa Kościół i to z jego strony oraz środowisk z nim związanych można się spodziewać protestów, głosów oburzenia i krytyki; szczególnie po emisji tzw. scen łóżkowych (jeśli telewizja TVN odważy się takowe pokazać.). Pomijając aspekty etyczne całego przedsięwzięcia, dla mediów to wydarzenie jest raczej łakomym kąskiem, pozwalającym nieźle zarobić. Publiczność klaszcze w dłonie z zachwytu, a dopóki lud zadowolony, zabawa kręcić się będzie w najlepsze. Dlatego w lutym „Big Brother” pojawi się w języku polskim, a później być może w czeskim, węgierskim, rosyjskim, chińskim, japońskim a kto wie, może w przyszłości, o zgrozo! zobaczymy to w jakiejś irańskiej bądź saudyjskiej telewizji...?

CO MA Z TEGO TELEWIZJA?

tekst Marcin Kotapka RMF FM

foto: TVN i RMF FM