Zapadła długo oczekiwana, kolejna decyzja w sprawie Augusto Pinocheta.

Brytyjski sąd odrzucił apelację, złożoną przez rząd Belgii i sześć organizacji obrony praw człowieka. Decyzję podjął sędzia Maurice Kay. Jego zdaniem, ani władze belgijskie, ani Amnesty International czy inna z organizacji nie przedstawiły wyczerpującego uzasadnienia dla swych wniosków. "Dlatego byłem zmuszony je odrzucić" - podkreśla sędzia Kay. To znacznie przybliża moment, gdy były chilijski dyktator będzie mógł wrócić do domu. Jego los leży teraz w rękach brytyjskiego ministra spraw wewnętrznych - Jacka Strawa.

Bruksela złożyła apelację od wcześniejszej decyzji Strawa, który uznał, że Pinochet jest zbyt chory, by odpowiadać przed sądem. Belgia, która także stara się o ekstradycje generała, zarzuciła brytyjskiemu ministrowi, że nie chce ujawnić szczegółowych wyników badań. Domagała się, aby generał został przebadany jeszcze raz przez niezależnych lekarzy. Sąd nie podzielił jednak tych wątpliwości.

W Hiszpanii - kraju, który rozpętał całe zamieszanie wokół Pinocheta - na razie nikt nie komentuje dzisiejszej decyzji. Jak wynika z sondaży, większość mieszkańców uważa, że bój o byłego chilijskiego dyktatora już wcześniej został przegrany.

Jack Straw zapowiedział, że przez najbliższe 24 godziny nie będzie wypowiadał się w sprawie Pinocheta. Czas ten wykorzysta zapewne na konsultacje z doradcami przed podjęciem ostatecznej decyzji. Na lotnisku wojskowym pod Londynem stoi już samolot, którym generał mógłby wrócić do domu.

Wiadomości RMF FM 12:45

Ostatnie zmiany 13:45