Żółta kartka dla Komisji Europejskiej. Chodzi o zastrzeżenia parlamentów 11 krajów, głównie z Europy Środkowo-Wschodniej wobec proponowanych przez Brukselę zasad delegowania pracowników do pracy w innych krajach.

REKLAMA

Bruksela proponowała, żeby pracownicy wysyłani do innych krajów otrzymywali takie same świadczenia jak pracownicy lokalni, co osłabiałoby konkurencję polskich firm budowlanych np. w Belgii czy Holandii.

Jak ustaliła nasza dziennikarka Katarzyna Szymańska-Borginon inicjatorem procedury "żółtej kartki" jest Polska.

Polski parlament przegłosował tę procedurę jako pierwszy, a potem byliśmy głównym wiodącym w tej sprawie, by przekonać inne kraje, by zgłosiły także swoje zastrzeżenia - ujawnia jeden z polskich dyplomatów.

W ten sposób uzbierano wystarczającą liczbę głosów do uruchomienia procedury. Poza Polską zastrzeżenia zgłosiły parlamenty Bułgarii, Czech, Słowacji, Danii, Estonii, Chorwacji, Węgier, Łotwy, Litwy i Rumunii. Polska jest oczywiście najbardziej zainteresowana, bo z naszego kraju pochodzi najwięcej pracowników delegowanych w UE.

Procedura ta została użyta dopiero po raz trzeci w historii. To przede wszystkim presja na Komisję Europejską.

To pokazuje, że są szanse na stworzenie mniejszości blokującej i zablokowanie propozycji KE w Radzie UE - powiedziała w rozmowie z nasza dziennikarka eurodeputowana PO Danuta Jazłowiecka, która była autorką raportu w sprawie delegowania pracowników w UE.

Jej zadaniem, gdy dojdzie do ostatecznego głosowania w Radzie UE, poprzeć nas może także Wielka Brytania. Londyn nie przyłączył się do procedury "żółtej kartki", bo przed referendum w sprawie członkostwa w UE wszystkie decyzje dotyczące polityki socjalnej w UE po prostu - zwiesił.

Komisja Europejska będzie musiała teraz ponownie przeanalizować swoje stanowisko. Następnie może je zmienić, podtrzymać lub wycofać. Dla Polski to zawsze szansa na nowe, lepsze rozwiązanie.

Jak zauważa korespondentka RMF FM w Brukseli, uruchomienie procedury "żółtej kartki" pokazuje, że polskie władze potrafią nie tylko pohukiwać i wdawać się w słowne utarczki z Brukselą. To dowód na to, że są w stanie działać w UE wykorzystując dostępne narzędzia, by blokować niekorzystne decyzje. Wykazują się przy tym kreatywnością, bo narzędzia te były do tej pory bardzo rzadko używane. Potrafią zbudować koalicję krajów wokół polskich interesów, która sprzeciwi się Brukseli. Teraz oczywiście trzeba tę koalicję utrzymać, a nawet poszerzyć, by w momencie głosowania się nie rozsypała, jak często bywało w przeszłości.

(j.)