Ubywa studentów i przybywa lokali pod wynajem. Ich właściciele starają się przyciągać coraz bardziej wymagających lokatorów na różne sposoby. Remontują nieruchomości, kupują nowoczesne wyposażenie albo kuszą mieszkaniem z duchem... seryjnego mordercy. O sprawie pisze "Dziennik Polski".

REKLAMA

578 zł za możliwość mieszkania w pokoju najsłynniejszego mordercy w Krakowie - Karola Kota - w taki sposób krakowscy studenci reklamowali mieszkanie, do którego szukali współlokatora. Nietypowym ogłoszeniem chcieliśmy zachęcić do zamieszkania z nami nietuzinkowe osoby - wyjaśnia gazecie Paweł Brzuszek, jeden z lokatorów kamienicy przy ul. Meiselsa 2.

Okazuje się, że na chętnych nie trzeba było długo czekać. W ciągu kilku dni zgłosiło się ponad 20 osób. Pokój zbrodniarza przypadł kobiecie. - Mieszkam tu już tydzień i jeszcze żadnego ducha nie widziałam. Zdecydowałam się, bo lubię klimaty rodem z horroru - mówi dziennikowi Kasia Ćwiklińska, studentka filologii angielskiej.

Konkurencja właścicieli

Niecodzienna oferta mieszkaniowa pokazuje, że właściciele lokali coraz częściej zmuszeni są sięgać po różne chwyty, by przyciągnąć lokatorów. - Studentów jest mniej, a mieszkań do wynajęcia coraz więcej. Ich właściciele zaczynają konkurować - mówi Piotr Krochmal z Instytutu Analiz Monitor Rynku Nieruchomości.

Jest o co konkurować. Krakowski rynek wynajmu mieszkań obejmuje ok. 25 tys. lokali. Przyjmując, że za przeciętne lokum zapłacimy ok. 1400 zł miesięcznie (przez 10 miesięcy), cały rynek wart jest ok. 350 mln zł rocznie.

Jak na castingu

Poszukiwanie wymarzonego mieszkania to dla wielu studentów prawdziwa przygoda. Dwa tygodnie temu byłem u pani, która chciała wynająć pokój w całkiem rozsądnej cenie. Wszystko było w porządku do momentu, w którym zapytałem, gdzie jest kuchnia. Odpowiedziała, że w tym domu się nie je. Takie sprawy załatwia się na zewnątrz - wspomina Karol Michalski, student ekonomii.

Z kolei Marcin Brodawski podczas wizyty w mieszkaniu do wynajęcia poczuł się jak na castingu. Właściciel lokalu umówił na spotkanie kilka chętnych osób. Każda musiała mu powiedzieć, dlaczego warto ją wybrać. Kilka godzin po prezentacji odebrałem telefon z informacją, że w walce o pokój przegrałem z uroczą blondynką - mówi student budownictwa.

Cały artykuł w czwartkowym wydaniu "Dziennika Polskiego".