Banki wciąż próbują naciągać kredytobiorców na dodatkowe opłaty. Stosują własne, niekorzystne dla klientów kursy walut pomimo działającej od ponad pół roku ustawy antyspreadowej.

REKLAMA

Ten problem wraca zwłaszcza kiedy cena euro i franka mocno rośnie. Co prawda teraz spready są mniejsze niż rok czy pół roku temu, ale i tak wciąż dają się we znaki klientom. Bank "rekordzista" dokłada do oficjalnej ceny euro i franka aż 16 i pół grosza.

Spread to różnica między rynkowym kursem waluty a kursem w konkretnym banku. Jeżeli spread jest duży to za każdego pożyczonego franka szwajcarskiego klient płaci nie tak jak teraz trzy złote i 61 groszy, a trzy złote i 77 groszy. Różnica jest więc bardzo duża i niestety na naszą niekorzyść.

Można tego uniknąć. Każdy kredytobiorca walutowy ma prawo kupić tańsze euro i franki w kantorze i przynieść je do oddziału banku. Bank nie ma prawa nakładać za to na nas dodatkowych opłat.