Redakcja tygodnika "Nie" przekaże dyski komputerowe pochodzące z Ministerstwa Spraw Zagranicznych do Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Z resortu wyciekły tajne informacje, zapisane na dyskach komputerów wycofanych z użytku.

REKLAMA

Przez kilka tygodni człowiek, który zdobył dyski, proponował sprzedaż informacji warszawskim redakcjom. 12 dysków trafiło właśnie do „Nie”. Po artykule "Cimoszewicz obnażony" szef polskiej dyplomacji podał się do dymisji. Premier rezygnacji nie przyjął. Po publikacji - ABW i prokuratura rozpoczęły śledztwo.

Na razie Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego nie jest w stanie określić, co wyciekło z ministerstwa. Nawet przejęcie z redakcji „Nie” materiałów nie usunie wątpliwości, dziennikarze mogą mieć bowiem tylko część dokumentów.

Zakładamy rzecz jasna, że są tam informacje stanowiące tajemnicę, natomiast jakie tam były materiały wyjaśniamy, robimy to dynamicznie - wyjaśnia szef ABW Andrzej Barcikowski. Zapewnia, że winni zostaną wykryci.

Jednak już teraz Polska traci wiarygodność jako partner w NATO czy UE – uważa Piotr Niemczyk, były funkcjonariusz UOP. Jeżeli na dyskach znalazły się informacje niejawne czy poufne, pokazuje to, jak lekceważono prawo w MSZ. Takie informacje mogą znajdować się jedynie w odpornych na elektroniczny podsłuch komputerach, a takie znajdują się w kancelarii tajnej. W przypadku wymiany sprzętu komputerowe dyski powinny zostać komisyjnie zniszczone.

Po ujawnieniu całej afery zwolnieni zostali dwaj pracownicy z MSZ.