Zmarł drugi z piątki kajakarzy, którzy po wczorajszej wywrotce na Białym Dunajcu, trafili do szpitala w Nowym Targu. Zdaniem lekarzy, 22-latek zmarł z powodu niewydolności układu krążenia. Stan pozostałej trójki wciąż określany jest jako ciężki.

REKLAMA

Śledztwo w toku

Sprawą zajęła się Prokuratura Rejonowa w Nowym Targu. Wszczęto postępowanie w sprawie narażenia członków spływu na niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszkodzenia ciała. Według prokuratura organizatorzy tragicznego w skutkach spływu nie dopełnili wszystkich wymogów bezpieczeństwa. Prokuratura przypomina, że przepisy o organizacji imprez na wodzie mówią o lekarzu, a nawet o płetwonurkach. Do wyjaśnienia wszelkich wątpliwości zostaną powołani biegli. Przesłuchiwany dziś jako świadek właściciel firmy z Poznania, która zorganizowała spływ, zapewniał, że wszelkie formalności zostały dopełnione.

W szpitalu jest jeszcze kilka osób. Dwie z nich, w tym jedna kobieta,

oprzytomniały i choć są podłączone do respiratora, to rokowania co do ich zdrowia są coraz lepsze. Trzeci z kajakarzy jest w stanie śpiączki. Wszyscy brali udział w spływie kajakowym zorganizowanym przez Biuro Turystyki Aktywnej "Watersport" z Poznania. 23 młodych ludzi wraz z dwoma opiekunami wyruszyło na wyprawę rwącą górską rzeką. Tuż po starcie na jednym z progów wodnych wywróciło się 5 kajaków. 9 osób znalazło się w lodowatej wodzie. Dunajec - z powodu intensywnych opadów - był wyjątkowo zimny. Najbardziej poszkodowanych pięć osób przebywało pod wodą kilkanaście minut. Dwóch z nich nie udało się uratować: ofiary to młodzi mężczyźni - 24 i 22-latek. Pierwszy z nich był prawdopodobnie kierownikiem kursu, drugi - uczestnikiem imprezy.

Sport dla każdego?

Organizatorem wczorajszego spływu było Biuro Turystyki Aktywnej "Watersport" z Poznania. Żeby pojechać na taki spływ wystarczy przyjść, zapisać się i zapłacić

za turnus. Nie trzeba nawet umieć pływać. Na stronie internetowej organizatora spływów czytamy, że osoby nie umiejące pływać musza załozyć na siebie kapoki. O przebiegu obozu można dowiedzieć się z ulotki informacyjnej.

Przedstawiciel firmy zapewnił reportera radia RMF FM, że osoby, które wczoraj miały wypadek na Dunajcu były ubezpieczone. Załatwione były także wszystkie inne formalności. Nie chciał jednak mówić do mikrofonu...

Firma przysłała jednak oświadczenie, w którym zapewnia, że spływ był prowadzony przez doświadczoną, dwuosobową załogę z kilkuletnim stażem, a uczestnikami były osoby pełnoletnie od 20 - 30 lat. "Imprezy te prowadzi kadra rekrutująca się głównie ze studentów i absolwentów AWF oraz nauczycieli wychowania fizycznego" - czytamy w oświadczeniu.

Wczorajszy spływ był jednym z kilkudziesięciu organizowanych w tym roku. Przedstawiciel "Watersportu" powiedział radiu RMF, że najprawdopodobniej dalsze spływy kajakowe na Dunajcu zostaną odwołane. Zgodnie z planem natomiast odbędą się inne spływy - ale już nie rzekami górskimi.

Dlaczego doszło do tragedii

W poszukiwaniu możliwych przyczyn tragedii rozmawialiśmy ze specjalistami od sprzętu, używanego do spływów kajakowych. Jak się dowiedziało radio RMF FM, kajaki, na których pływali uczestnicy to typ SIT ON TOP. Różnią się one od klasycznych tym, że kajakarz siedzi na wierzchu, a nie w środku - stąd nazwa. Produkuje się je we Francji od 25 lat na amerykańskiej licencji. Od 1996 roku z tego właśnie typu kajaków korzystają służby ratownicze polskiego WOPR-u na Wybrzeżu. Co więcej, kajaki te były 2 lata temu testowane w Centralnym Ośrodku Ratownictwa Wodnego w Tamie na Mazurach, gdzie uzyskały bardzo dobrą ocenę. Kajaki przystosowane są również do pływania w niezwykle trudnych warunkach, nawet na morzu podczas sztormu o sile do 11 stopni w skali Beauforta.

Arkadiusz Pawełek - uczestnik wielu wypraw, człowiek, który jako drugi na świecie samotnie przepłynął pontonem Atlantyk, korzystał z kajaków tej firmy podczas wyprawy do Gujany Francuskiej. Pokonał na tym sprzęcie około 80 katarakt. Również w jego opinii, są to jedne z najlepszych i najbezpieczniejszych kajaków, dostępnych w kraju.

Wczorajsza tragedia to już drugi tego typu wypadek w tym miesiącu. 2 lipca na Śniardwach, podczas szkolnego rejsu żaglówką utonął 16-letni chłopak. Nie miał na sobie kapoka i nie umiał pływać. O obu sprawach będziemy was informować w radio RMF FM i na naszych stronach internetowych: www.rmf.fm

17:30