Lider brytyjskiego rynku spożywczego Tesco, który potwierdził w czwartek informację o planowanym zamknięciu w Polsce 13 sklepów, przeszedł w ostatnich latach znaczną transformację, skupiając na rynku brytyjskim i ograniczając ekspansję międzynarodową. Zamknięcie sklepów oznacza likwidację do 2,2 tys. stanowisk pracy w Polsce.

REKLAMA

Dyrektor zarządzający Tesco Polska Martin Behan, zapewnił, że firma zaoferuje osobom, które będą zmieniać swoje stanowiska pracy, bądź opuszczą firmę "pełne wsparcie".

Decyzja o zamknięciu sklepu nigdy nie jest łatwa. Stale analizujemy model pracy i wyniki naszych sklepów, by mieć pewność, iż nasz biznes osiąga określony próg rentowności i spełnia oczekiwania klientów. Tak działo się przez ostatnie lata i będzie dziać się nadal - likwidacja nierentownych sklepów jest bowiem stałym elementem procesów biznesowych w firmie handlowej - wskazał.

Założona przez posiadającego polskie korzenie brytyjskiego Żyda Jacka Cohena firma, która ma 27,1 proc. udziału brytyjskiego rynku, zdecydowała się na istotne zmiany w modelu biznesowym w obliczu planowanej fuzji zajmujących odpowiednio drugie i trzecie miejsce na brytyjskim rynku firm Sainsbury's i Asda (łącznie około 30,7 proc.), a także ze względu na wojnę cenową z niemieckimi dyskontami Aldi i Lidl (łącznie 12,8 proc.).

Sieć supermarketów wycofała się w ostatnich latach z niektórych rynków międzynarodowych, na które weszła w latach poprzedzających kryzys finansowy - np. ze Stanów Zjednoczonych i Japonii - decydując się jednak na zachowanie obecności m.in. w Europie Środkowo-Wschodniej i szerszym regionie Azji. Firma operuje łącznie w dziesięciu krajach, gdzie ma ok. 6,8 tys. sklepów.

Jednocześnie Tesco zdecydowało się na istotne cięcia miejsc pracy, ograniczając koszty zatrudnienia. W styczniu br. ogłoszono plany zwolnienia nawet 1,7 tys. osób zatrudnionych w sklepach na stanowiskach menadżerskich, obiecując jednak, że 900 z nich znajdzie inne pozycje wewnątrz firmy. W czerwcu ub.r. plany przedstawiono plany redukcji aż 1,2 tys. miejsc pracy w biurach w Welwyn Garden City i Hatfield, a wcześniej zapowiedziano także rezygnację z 1,1 tys. etatów w centrach obsługi telefonicznej. W międzyczasie zrezygnowano również z internetowej platformy sprzedaży produktów nie-spożywczych Tesco Direct.

W minionych latach zwolnienia objęły jednak także głównych konkurentów Tesco na brytyjskim rynku, m.in. Sainsbury's i Asdę, po tym, jak firmy musiały między innymi zmierzyć się z konsekwencjami wojny cenowej z dyskontami i znaleźć oszczędności w organizacji pracy.

W marcu br. brytyjskie Tesco zakończyło pozytywnie ocenianą przez analityków i wycenianą na 3,7 miliarda funtów transakcję przejęcia sieci sklepów hurtowych Booker.

Opublikowane w czerwcu br. najnowsze wyniki finansowe grupy za pierwszy kwartał 2018 roku zostały przyjęte z optymizmem przez analityków i mogą sugerować sukces programu restrukturyzacyjnego, bo firma odnotowała najwyższą stopę wzrostu od siedmiu lat. W ciągu ostatnich trzech miesięcy, sprzedaż w brytyjskich i irlandzkich sklepach wzrosła o 3,5 proc., co było dziesiątym kolejnym kwartałem na plusie.

W tym samym czasie wschodnioeuropejskie operacje firmy zaliczyły jednak niewielki spadek na poziomie około jednego procenta, co było gorszym wynikiem niż w analogicznym okresie rok wcześniej. Wśród przyczyn wskazano m.in. na stopniowe wprowadzenie w Polsce zakazu handlu w niedzielę i zmiany w godzinach otwarcia w święta narodowe na Słowacji.

Jeszcze jesienią br. Tesco planuje otworzyć w Wielkiej Brytanii kilkadziesiąt dyskontów spożywczych używających nowej marki, Jack's. Firma weszła także w trzyletnie porozumienie o współpracy z francuskim liderem na europejskim rynku spożywczym, grupą Carrefour, ws. wspólnego zakupu produktów pod własnymi markami, co - jak liczy kierownictwo sieci - pozwoli na wielomilionowe oszczędności.

(j.)