Unia Europejska zdecydowała o przedłużeniu zawieszenia 25-procentowych ceł odwetowych na amerykańskie towary do początku sierpnia. Decyzję ogłosiła w niedzielę przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen, podkreślając, że Bruksela chce dać szansę negocjacjom z Waszyngtonem. W sobotę Donald Trump zapowiedział nałożenie wysokich taryf celnych na produkty importowane z Unii Europejskiej i Meksyku, uzasadniając swoją decyzję brakiem postępów w negocjacjach.
- Unia Europejska odroczyła wprowadzenie 25-procentowych ceł na amerykańskie produkty o wartości 21 mld euro, mimo że Stany Zjednoczone podniosły swoje taryfy do 50 proc.
- Decyzja o zawieszeniu środków odwetowych na 90 dni ma na celu umożliwienie negocjacji z USA w sprawie wzajemnych ceł, choć zapowiedziane przez USA dalsze podwyżki ceł komplikują sytuację.
- KE przygotowuje się na ewentualność fiaska rozmów, mając już gotową wstępną listę produktów o wartości 95 mld euro, które mogą zostać objęte dodatkowymi unijnymi cłami.
- Ursula von der Leyen odrzuciła użycie nowego instrumentu przeciwdziałania przymusowi gospodarczemu, podkreślając, że nie jest to jeszcze sytuacja nadzwyczajna, mimo apeli Francji o szybsze działania odwetowe.
Pierwotnie 25-procentowe cła na amerykańskie produkty o łącznej wartości 21 mld euro miały wejść w życie w nocy z poniedziałku na wtorek. Na liście znalazły się m.in. drób, owoce, orzechy, soja, motocykle i jachty. Środki te zostały ogłoszone i jednocześnie zawieszone w kwietniu, w odpowiedzi na amerykańskie taryfy celne na stal i aluminium.
Choć Stany Zjednoczone nie wycofały ceł, a w czerwcu nawet podniosły je do 50 proc. Bruksela zdecydowała się na czasowe zawieszenie własnych środków odwetowych na 90 dni, do 14 lipca. Jak tłumaczyła Ursula von der Leyen, celem jest "danie szansy negocjacjom" w sprawie innych taryf, tzw. ceł wzajemnych, również ogłoszonych i zawieszonych przez administrację Donalda Trumpa.
Od tego czasu UE i USA prowadzą rozmowy w celu wypracowania kompromisu. Jednak sobotnia zapowiedź prezydenta USA o planowanym na 1 sierpnia wprowadzeniu ceł na poziomie 30 proc. - wyższej niż pierwotnie ogłoszona stawka 20 proc. i obecnie obowiązująca 10 proc. - postawiła przyszłość negocjacji pod znakiem zapytania.
W niedzielę Ursula von der Leyen zapewniła, że "teraz jest czas na negocjacje" i że UE nadal opowiada się za rozwiązaniem wypracowanym przy stole rozmów do 1 sierpnia. Jednocześnie podkreśliła, że Bruksela będzie pracować nad środkami odwetowymi, by być "w pełni przygotowaną" na scenariusz fiaska rozmów i nałożenia ceł przez Waszyngton.
Już w maju Komisja Europejska zaprezentowała wstępną listę amerykańskich produktów o łącznej wartości 95 mld euro, które mogłyby zostać objęte dodatkowymi unijnymi cłami. Znalazły się na niej m.in. samoloty, samochody, whiskey i wina - towary niewpisane we wcześniejszy pakiet.
Von der Leyen zdystansowała się od pomysłu użycia nowego unijnego instrumentu przeciwdziałania przymusowi gospodarczemu (ACI), tłumacząc, że został on zaprojektowany na "sytuacje nadzwyczajne", a "jeszcze nie jesteśmy na tym etapie". Zastosowania tego narzędzia domagał się w sobotę prezydent Francji Emmanuel Macron, apelując o szybsze działania odwetowe ze strony Wspólnoty.
Szefowa KE zapowiedziała także dalsze wzmacnianie odporności handlowej UE poprzez dywersyfikację relacji gospodarczych. Przykładem tego - jak wskazała - jest zawarte w niedzielę polityczne porozumienie o wolnym handlu między Unią a Indonezją, które określiła jako "duży krok naprzód" i dowód na to, że UE "aktywnie poszukuje nowych, otwartych rynków".
Trzecim filarem unijnej strategii - dodała von der Leyen - będzie pogłębianie integracji wspólnego rynku, ponieważ "to nasza bezpieczna przystań".