Polskie Stronnictwo Ludowe chce powiązać wzrost płacy minimalnej ze wzrostem PKB. Na jutrzejszym posiedzeniu rządu ma złożyć projekt ustawy w tej sprawie. Niestety tak jak płace mają rosnąć, gdy gospodarka będzie się rozwijać, tak samo będą spadać w czasach kryzysu.

REKLAMA

Na pierwszy rzut oka wygląda na to, że pomysł PSL-u będzie opłacalny, ale to trochę jak z inwestowaniem. Jeżeli ktoś ma słabe nerwy wybiera bezpieczny sposób. W tym przypadku sposób bezpieczny, to dotychczasowa metoda liczenia płacy minimalnej. Jest ona uzależniona od inflacji, która w naszym przypadku rośnie zawsze. A więc i płaca minimalna zawsze będzie rosnąć, chociaż powoli.

W efekcie teraz najniższe ustawowe wynagrodzenie to około 40 procent przeciętnego wynagrodzenia. PSL tymczasem proponuje bardziej agresywny sposób liczenia płacy minimalnej. Jest taka perspektywa, że gdyby wzrost PKB był na dobrym poziomie, to płaca minimalna mogła by dojść do 50 procent przeciętnego wynagrodzenia - mówi wicepremier Waldemar Pawlak.

To oczywiście brzmi ładnie i w dzisiejszych warunkach oznaczałoby wzrost o 300 złotych. Tyle, że to scenariusz na dobre czasy. Gdy przyjdzie kryzys, może się skończyć na tym, że osoby zarabiające minimum, czekają obniżki pensji. A to już nie brzmi tak dobrze.