Afera starachowicka uderza rykoszetem w ministra spraw wewnętrznych i administracji. Posłowie Prawa i Sprawiedliwości domagają się dymisji Krzysztofa Janika. Ma to związek z zamieszanym w aferę starachowicką wiceszefem MSWiA Zbigniewem Sobotką.

REKLAMA

Jeszcze w piątek minister Janik chciał przywrócić swojego podwładnego do pracy. Sprzeciwił się temu minister sprawiedliwości, który potwierdził, iż prokuratura nie wyklucza wystąpienia do Sejmu o pozbawienie Sobotki immunitetu poselskiego.

Janik twierdził, że nic nie wiedział o planach prokuratury, dlatego też nie widział nic złego w powrocie swojego podwładnego do resortu. Tymczasem jak twierdził wczoraj Grzegorz Kurczuk, przed samym ogłoszeniem nowiny o powrocie Sobotki do ministerstwa z Janikiem nie rozmawiał. Panowie rozmawiali jednak o tej sprawie wcześniej.

Poza tym jak dodawał minister sprawiedliwości, dla każdego prawnika zamiary prokuratury powinny być jasne: Każdy prawnik znający się na rzeczy sam do tego wniosku dojdzie. Minister Janik jest prawnikiem, niestety dzisiaj milczącym.

Na początku posiedzenia rządu, szef MSWiA tryskał co prawda energią i humorem jednak o pytany o Sobotkę, humor natychmiast tracił: Dzisiaj ten rząd odniósł sukces. Przyjął bardzo dobry budżet. Nie psujmy tej atmosfery. Dla kraju myślę, że budżet jest ważniejszy - mówił wczoraj minister Janik.

Potem szef MSWiA obiecał dziennikarzom rozmowę w kuluarach, ale słowa nie dotrzymał. Gdy padły pytania uciekł sprzed kamer i ukrył się w sali, do której dziennikarze nie mają wstępu.

Co premier odpowiada na głosy dymisji ministra Janika? To co zawsze w takich sytuacjach, czyli, że jeżeli opozycja chce odwołania ministra to musi zrobić to sama i to na dodatek w sejmie.

06:30