Zarząd stolicy wymyślił nową metodę ściągania opłat za parkowanie w centrum miasta. Stolica nie może się porozumieć z firmą WaPark, która do tej pory świadczy usługi związane z parkowaniem. Chodzi o warunki nowej umowy.

REKLAMA

Do tej pory wystarczyło wrzucić monetę do maszyn, nacisnąć przycisk, pobrać druczek i zostawić go za przednią szybą samochodu. Zależnie od tego, ile się wrzuciło, tyle czasu mogliśmy spokojnie parkować.

Tymczasem nowy system będzie od nas wymagał kupienia specjalnego biletu w kiosku czy na stacji benzynowej. Na bilecie będzie wydrukowany zegar z datą i godziną: Oznaczenie godziny parkowania to już każdy kierowca na bilecie skreśli. Trzeba mieć przy sobie długopis - przyznaje wiceprezydent stolicy, Dorota Safian.

Po zakreśleniu trzeba będzie zostawić ten bilet w samochodzie w widocznym miejscu. Nominały tych biletów nie przekroczą 2 złotych, więc jeśli ktoś zamierza parkować długo, będzie musiał kupić sporo biletów.

Kłopotów przybędzie i nikt z zarządu miast nie twierdzi, że będzie lekko. To tylko system przejściowy, dopóki nie dogadamy się z WaParkiem - dodaje pani wiceprezydent. Pytanie tylko jak długo może to trwać? Może się także okazać, że przez jakiś czas w ogóle nie będziemy musieli płacić za stawanie w centrach miast.

Trybunał Konstytucyjny dał rządowi i parlamentowi rok na uchwalenie przepisów regulujących pobieranie opłat w strefach płatnego parkowania. Termin upływa 30 listopada. Parlament być może zmieści się w wyznaczonym przez sędziów terminie, ale większość samorządów na pewno nie zdąży do 1 grudnia zmienić lokalnych przepisów.

Oznacza to, że w wielu miastach w dotychczas płatnych strefach można będzie parkować za darmo. Wbrew pozorom nie wszyscy kierowcy z tego powodu się cieszą. Z kierowcami w Bydgoszczy rozmawiał reporter RMF Marcin Friedrich:

Firmy, które obsługują strefy, zapowiadają procesy o odszkodowania, a miasta liczą, ile strat przyniesie im opieszałość parlamentu.

12:50