Co drugi pracownik otrzymał podwyżkę w ostatnim roku, a dokładnie tyle samo spodziewa się jej w najbliższych miesiącach. 1/3 z nas ma zamiar samemu poprosić o wzrost wynagrodzenia. Ale w najnowszej, 50. edycji Monitora Rynku Pracy od Randstad widać - nieujawniającą się w poprzednich badaniach - obawę o stabilność zatrudnienia. Gdzie najłatwiej znaleźć pracę i dostać podwyżkę? O tym poniżej.

REKLAMA

Presja płacowa rośnie. Najczęściej podwyżki żądamy z powodu rosnących cen żywności i usług (70 proc.), drugim powodem jest jakoś wykonywanej przez nas pracy (51 proc.). Inne pobudki są zdecydowanie rzadziej wymieniane.

Co prawda 54 proc. z nas otrzymało w 2022 roku podwyżkę, ale większość ankietowanych odpowiada, że był to wzrost poniżej ich oczekiwań. Te podwyżki zwykle nie przekraczały 10 proc. wynagrodzenia, tak było u niemal 3 na 4 pracowników. Przy średniorocznej inflacji na poziomie 14,4 proc. oznacza to, że płace realne spadają.

Jeżeli popatrzymy na to jaki był poziom płac w sektorze przedsiębiorstw, to właściwie od maja 2022 r. siła naszego portfela maleje - mówi w RMF FM Łukasz Komuda, ekspert ds. rynku pracy w Fundacji Inicjatyw Społeczno-Ekonomicznych. I ten proces przyspiesza, bo ostatnie dane z grudnia pokazują, że ta inflacja grudniowa była 6 proc. wyższa od wzrostu wynagrodzeń. Można więc powiedzieć, że jako społeczeństwo biedniejmy.

A to wpływa też na handel, na obrót towarów, sprzedaż usług - mówią eksperci.

Jeżeli maleją płace realne, to spada też konsumpcja. Od listopada ubiegłego roku widać, że ludzie po prostu mniej kupują - wskazuje Łukasz Komuda. Jeżeli mniej kupują, to dużo trudniej firmie podjąć decyzję, by cenę produktu czy usługi podwyższać. Firma ma dużo mniejsze pole manewru by zachować rentowność, bo może spodziewać się, że kolejna podwyżka cen może zaszkodzić sytuacji firmy, a nie jej pomóc. A więc rentowność firm będzie ograniczona.

Dobra wiadomość jest taka, że inflacja, z którą mamy do czynienia nie spowodowała bardzo wyraźnego, drastycznego wzrostu bezrobocia - dodaje Komuda.

Potwierdzają to dane, a także dyrektor departamentu pracy Konfederacji Lewiatan Robert Lisicki.

Myślę, że nie będziemy mieli do czynienia z tąpnięciem, jeżeli chodzi o zwolnienia. Te perspektywy nie są złe, mamy stabilną sytuację, duża część firm wciąż poszukuje nowych pracowników, szczególnie pracowników wykwalifikowanych. W dużym stopniu udało się zaktywizować dużą liczbę obywateli Ukrainy, i to nie wpłynęło negatywnie na sytuacje na rynku pracy. Aczkolwiek w pojedynczych przypadkach mamy doniesienia o tym, że firmy musza ograniczyć zatrudnienie. To nie musi przybierać formy zwolnień grupowych, to może być wygaszanie umów lub wstrzymanie rekrutacji - mówi ekspert Lewiatana.

W danych widać, że spada liczba dostępnych ofert pracy, pracownicy coraz gorzej oceniają swoje szanse na znalezienie nowej pracy, wydłuża się czas poszukiwania nowego zatrudnienia, a w ostatnim kwartale, w porównaniu z analogicznymi okresami poprzednich lat, wyraźnie spadła liczba osób, którzy zmienili pracodawcę czy stanowisko.

Stabilność - znów jej potrzebujemy

Po wielu latach szukania odpowiednich dodatków do pracy - przyjaznego biura, dobrej atmosfery czy benefitów - mamy powrót do korzeni. Teraz najbardziej liczą się zarobki i stabilność zatrudnienia.

Ta stabilność zaczyna być bardzo ważnym elementem myślenia o pracy - mówi w RMF FM Mateusz Żydek z Randstad. Mieliśmy dokładnie takie same doświadczenia w badaniu w poprzednich okresach spowolnienia gospodarczego, że stabilność zatrudnienia stawała się najważniejszą wartością.

I to widać w danych - rośnie ocena ryzyka utraty pracy, 9 proc. respondentów odpowiedziało, że jest ono bardzo duże. Z drugiej strony obawiamy się, że o nowe zatrudnienie będzie trudno. Ale pytań, które zadają sobie pracownicy, jest więcej

Po pierwsze - czy ta zmiana będzie dla mnie korzystna? Obecnie kalkulacje pokazują, że nie do końca. A po drugie zastanawiamy się, czy nie istnieje takie ryzyko, że gdy zmienię pracodawcę, to jako nowy pracownik, na umowie na czas próbny, to czy ta zmiana na pewno zapewni mi stabilność zatrudnienia. Stąd bardziej zachowawcze podejście do szukania nowej pracy. I w kolejnych miesiącach będziemy widzieli tonowanie rotacji, czyli mniej odejść z pracy - mówi ekspert Randstad.

Ogólnym trendem jest też marginalizacja znaczenia dodatkowych benefitów, ważniejsza jest wysokość zarobków.

Ponieważ płaca realna spada, to bardziej niepokoimy się o kwestie bytowe, a nie o kwestie związane z komfortem, jak dobra kawa w służbowym ekspresie. Te kwestie schodzą na dalszy plan. To kwestie związane z wynagrodzeniem i utrzymaniem zatrudnienia stają się najważniejsze - mówi Mateusz Żydek.

Kierowca - pilnie poszukiwany

Rynek pracy nie jest jednolity i każdy sektor inaczej reaguje na spowolnienie gospodarcze. Najczęściej utraty pracy obawiają się sprzedawcy, kasjerzy, pracownicy hotelarstwa i gastronomii oraz edukacji. Na drugim końcu tego zestawienia są pracownicy finansów, IT, inżynierowie czy brygadziści - te zawody, według badania, czują się bezpiecznie.

Jednak najbardziej poszukiwanymi pracownikami w kraju są kierowcy. Szacunki mówią o 100 tysiącach brakujących pracowników w sektorze transportowym. To tu najłatwiej znaleźć pracę, a szanse na podwyżkę są jedne z większych.

100 procent pytanych kierowców - to jedyny taki zawód w badaniu - odpowiedziało, że na pewno uda im się znaleźć nową pracę. 78 proc. twierdzi, że lepszą niż obecnie. A to problem dal samorządów, które zatrudniają kierowców transportu miejskiego.

Sfera samorządowa nie zawsze może sobie pozwolić na takie wynagrodzenia, jak prywatne firmy logistyczne - wskazuje Mateusz Żydek. Do tego dochodzi mocna konkurencja ze strony zagranicy. Kierowcy to osoby, które mają niewiele barier, by zmienić pracodawcę na zagranicznego.