Wszystko wskazuje na to, że mężczyzna, który w sobotę w samolocie American Airlines, lecącym z Paryża do Miami, usiłował zdetonować ładunek wybuchowy ukryty w butach, miał wspólnika - pisze „The Boston Globe”.

REKLAMA

W butach, które miał na sobie mężczyzna znajdowały się niewielkie ilości materiału wybuchowego. Ponadto, do każdego z nich przywiązany był lont. Skonstruowanie takiego materiału jest bardzo skomplikowane. Dlatego, jak twierdzi anonimowy przedstawiciel władz stanu Masachusetts, na którego powołuje się gazeta, FBI cały czas sprawdza, kto pomagał niedoszłemu zamachowcy. Według gazety, w normalnych warunkach, gdyby ktoś chciał doprowadzić do eksplozji takiego ładunku, musiałby użyć baterii lub zdalnie sterowanego pilota. Jednak testy przeprowadzone przez FBI wykazały, że materiał użyty w tym przypadku eksplodowałby, gdyby przez dłuższy czas znajdował się w pobliżu płomienia. Dlatego uważa się, że gdyby mężczyzna miał zapalniczkę, a nie zapałkę, doszłoby do wybuchu. Na razie nie wiadomo, co było motywem działania mężczyzny. Dotychczas też nie łączy się go z żadną grupą terrorystyczną.

22:30