Budowa gazoportu w Świnoujściu nie zakończy się we wrześniu – jak to oznajmiła na forum ekonomicznym w Krynicy premier Ewa Kopacz, a 8 miesięcy później. Mówi o tym jasno poprzedzony miesiącami negocjacji aneks do umowy na budowę terminalu. Dokument wskazuje, że gazoport zacznie działać 31 maja 2016 roku.

REKLAMA

To 2 lata po pierwotnie ustalonym terminie. Terminal LNG w Świnoujściu miał być pierwotnie gotowy we wrześniu 2013 roku. Nadal nie jest. Od miesięcy procentowy poziom ukończenia budowy praktycznie tkwi w miejscu. Teraz gazoport gotowy jest w 98 proc. Aneksowana umowa między Polskim LNG S.A. a konsorcjum z włoską spółką Saipem na czele wyznacza ostateczny termin realizacji inwestycji na koniec maja przyszłego roku. W umowie mowa jest też o tzw. kamieniach milowych inwestycji. Najważniejszy to rozruch terminala LNG, który powinien nastąpić w grudniu tego roku. Wtedy do Świnoujścia przypłynie pierwszy gazowiec, z którego LNG zostanie wtłoczone do instalacji, nią popłynie do gigantycznych zbiorników, a stamtąd do gazociągu przekazującego błękitne paliwo do odbiorców.

W najbliższych dniach mają zakończyć się negocjacje z Katarczykami i podpisana zostanie w końcu umowa na dostawę gazu do Polski. Pytanie, czy terminal rzeczywiście będzie gotowy na przyjęcie statku z gazem jeszcze w tym roku. Zanim do instalacji zostanie wtłoczony skroplony, a więc schłodzony do temperatury poniżej -160 stopni Celsjusza, całość musi przejść szczegółową kontrolę. Jej przeprowadzenie również jest elementem nowej umowy z Saipemem. Kontrolę ma przeprowadzić niezależna od konsorcjum budującego obiekt firma. Umowa z nią, jak zapewnia Polskie LNG zostanie również podpisana na dniach. Aneks do umowy zakłada jednak czarny scenariusz, że gazoport nie będzie gotowy do wtłoczenia gazu na próbę w grudniu. W tej sytuacji Saipem zapłaci 70 proc. ceny za zamówiony gaz, który na darmo przypłynie do Świnoujścia.

Kluczową sprawą jest finansowanie inwestycji. Włosi nie dostaną ani złotówki więcej, ponad zagwarantowane 2,4 miliarda złotych. Według nieoficjalnych danych, konsorcjum chciało tę kwotę powiększyć nawet o 40 proc.! Tyle ma bowiem brakować konsorcjum do ukończenia budowy i uregulowania zobowiązań wobec podwykonawców. Tym ostatnim konsorcjum zalega miliony złotych. Aneks zakłada, że kary umowne, które Polskie LNG będzie mogło nałożyć na wykonawcę za nieterminowość będą wyższe. Za niedotrzymanie terminu konsorcjum stracić może do 12,5 proc. wysokości kontraktu. Suma wszystkich kar, także za wprowadzanie Polskiego LNG w błąd, przez co spółka mogłaby podejmować niekorzystne decyzje nie może przekroczyć 22,5 proc. wartości zlecenia. Porozumienie jednocześnie zawiesza ściągnięcie kar umownych, które PLNG naliczyło Saipemowi w kwietniu tego roku. Ich wysokość ma być liczona ponownie.

Wciąż jednak nie znika pytanie, czy ustalenia z aneksu umowy na gazoport są realne? Pracownicy Polskiego LNG mówią, że muszą w to wierzyć. Ci, którzy pracują przy kluczowej dla bezpieczeństwa energetycznego kraju budowie, mocno w to powątpiewają. Bo choć gotowe są zbiorniki, rury i zawory, wciąż trwa usuwanie niedoróbek i usterek. Cały czas pojawiają się nowe. Wymiana specjalistycznego, a co za tym idzie horrendalnie drogiego zaworu nie jest rzeczą prostą, bo takie urządzenie trzeba zamówić i sprowadzić. Do rangi anegdoty urosła historia o rurach, którymi z morza pobierana ma być woda do instalacji przeciwpożarowej. Okazało się, że to nie działa, bo wlot do rur upatrzyły sobie ryby, które notorycznie ten wlot zatykały. Swojego czasu poszukiwany był więc system odstraszający ryby. Tego rodzaju historii od pracowników budowy usłyszeć można na pęczki. Chętnie opowiadają też o tym, co znajdowali wewnątrz rur, którymi ma popłynąć gaz: od rysunków technicznych po męskie spodnie. Owszem - podczas każdej dużej inwestycji zdarzają się usterki, czasem projekt okazuje się wadliwy i trzeba coś poprawiać. Tyle, że tu chodzi o jedną z najważniejszych inwestycji w Polsce. Inwestycji, na której, wszystko na to wskazuje, przez ostatnie lata nie było właściwego nadzoru zleceniodawcy. Według tego, co mówią pracownicy budowy, poprzedni prezes Polskiego LNG na terenie budowy nie był widywany. Nadzór odbywał się z pozycji Warszawy, na odległość, na piśmie. Symbolem ślimaczenia się budowy niech będzie rysunek, który na drzwiach biura wywiesił jeden z włoskich pracowników. Napis głosił: "I’m not yelling. I’m Italian", czyli "Nie ziewam, jestem Włochem".