Prezydenta Krakowa, Jacka Majchrowskiego nie będzie wśród osób witających prezydenta Stanów Zjednoczonych, Georga Busha. To efekt artykułu, w którym Majchrowski skrytykował amerykańską interwencję zbrojną w Iraku. Zdaniem prezydenta Krakowa, miasto i jego urząd prezydenta został zlekceważony.

REKLAMA

Marek Balawajder: Pana zdaniem kto został obrażony panie prezydencie?

Jacek Majchrowski: Trudno tu mówić o obrażeniu. Ja sądzę, że tutaj trzeba mówić w zupełnie innych kategoriach. Nie jestem panienką, żeby się obrażać czy nie obrażać. Natomiast uważam, że zostałem ja jako urząd prezydenta i zostało miasto zlekceważone, potraktowane tak jak przedmiot, o którym można sobie mówić, tu będziesz czy tu będziesz.

Marek Balawajder: Pan nie lubi Amerykanów?

Jacek Majchrowski: To nie tak.

Marek Balawajder: Busha?

Jacek Majchrowski: Nie. Ja po prostu uważam, że polityka w stosunku doi Iraku była zła, haniebna wręcz i to podkreślam. Moja opinia i ocena dotyczy tego fragmentu polityki tylko i wyłącznie.

Marek Balawajder: Czy pan wie dlaczego pana wykluczono z powitania i z pożegnania tak naprawdę?

Jacek Majchrowski: Nie. Nikt mi nie powiedział o tym.

Marek Balawajder: Ale takie sugestie były prawda? Pan miał spotkanie i z wojewodą i telefon miał pan z Kancelarii, sam pan dzwonił do MSZ.

Jacek Majchrowski: Nie. Wojewoda przyszedł do mnie i przeprosił mnie, że taka się sytuacja wytworzyła, mówiąc, że dostał wiadomość z MSZ, że strona amerykańska nie życzy sobie mojej obecności przy powitaniu i pożegnaniu, w związku z czym ja zadzwoniłem do MSZ do dyrektora protokołu dyplomatycznego, dowiedziałem się o tym, że faktycznie jest taka sytuacja. Potem rozmawiałem z Kancelarią Prezydenta i tam także mi to potwierdzono.

Marek Balawajder: A powód?

Jacek Majchrowski: Powodu nie podano.

Marek Balawajder: Pan tak to spokojnie przyjął?

Jacek Majchrowski: Ja się mogę domyśleć jaki jest powód tego. Mianowicie mój artykuł dotyczący "Pax Americana".

Marek Balawajder: Jeden artykuł zaważył na tym, że Kraków nie będzie miał swojego przedstawiciela na lotnisku?

Jacek Majchrowski: Sądzę, że tak. Ale to świadczy o małostkowości tych, którzy prowadzą tą politykę.

Marek Balawajder: To jest tak, że polska strona się ugięła przed Amerykanami?

Jacek Majchrowski: Moim zdaniem niestety tak i muszę powiedzieć, że o to mam pewien żal do władz polskich.

Marek Balawajder: To jest pana opcja panie prezydencie. Mówię o opcji szeroko pojętej prawicowej. To są pana koledzy chyba nawet.

Jacek Majchrowski: Tak koledzy. Dobrzy znajomi wieloletni i tym bardziej jest mi przykro.

Marek Balawajder: Wcześniej pan był namawiany do tego, czy pan konsultował możliwość powitania z prezydentem.

Jacek Majchrowski: Ponieważ ja mam taką a nie inną opinię wobec Iraku. Uważam, że jest taka sytuacja jaka jest. Zastanawiałem się czy powinienem uczestniczyć w powitaniu pana prezydenta Busha, czy też delegować swojego zastępcę. Prezydent przekonał mnie, że powinienem być osobiście.

Marek Balawajder: Pan się przygotował do powitania?

Jacek Majchrowski: Nie. Ja po prostu miałem być na tym powitaniu i wielkiego przygotowania nie trzeba. Natomiast ze strony amerykańskiej wyszła taka sytuacja.

Marek Balawajder: W najbliższy piątek wieczorem co pan będzie robił?

Jacek Majchrowski: Pewnie będę oglądał telewizję.

Marek Balawajder: A w sobotę w czasie tych wszystkich spotkań z Bushem?

Jacek Majchrowski: To będzie pierwsza od długiego czasu sobota, którą będę miał w większości wolną w takim układzie. Dopiero na 16 pójdę na mecz Wisły.

Marek Balawajder: Wyśle pan kogoś z urzędu na powitanie?

Jacek Majchrowski: Nie. Żaden z prezydentów nie otrzymał ode mnie pełnomocnictwa do tego typu działalności i zresztą wszyscy bez mojego pytania dowiedziawszy się o tym powiedzieli, że absolutnie nie wyobrażają sobie sytuacji, żeby uczestniczyć w tym powitaniu.

Marek Balawajder: Czy ta sytuacja może zaważyć na szeroko pojętych kontaktach krakowsko-amerykańskich jeżeli tak możemy je nazwać. Mówię o kontaktach gospodarczych, politycznych?

Jacek Majchrowski: Ja nie sądzę. Muszę powiedzieć, że nawet jestem tym zdziwiony, bo nawet po artykule miałem kilkakrotnie kontakt z panią konsul generalną i nasze stosunki układały się normalnie, tak jak i przed tym artykułem. Ona miała świadomość, że ja mogę pisać i wyrażać sobie zdanie na ten temat. Ja sobie to zdanie wyraziłem. Poza tym wszystko jest w porządku, dlatego jestem trochę zdziwiony taką postawą służb amerykańskich.

Marek Balawajder: Może się bali, że pan coś powie na lotnisku nietaktownego?

Jacek Majchrowski: Może.

Marek Balawajder: Powiedziałby pan coś?

Jacek Majchrowski: Nie. To wynika z ich niezrozumienia pewnej psychiki i pewnych dobrych obyczajów. Uważam, że jeżeli już się uczestniczy w powitaniu to się uczestniczy z pewną atencją dla osoby, z którą się wita.

Marek Balawajder: Mówi pan, że obrażono Kraków, urząd prezydenta Krakowa. Czy Kraków straci czy zyska po tej całej wizycie?

Jacek Majchrowski: Ja sądzę, że ani nie starci ani nie zyska, że wszystko będzie tak jak było.

Marek Balawajder: Chciałby pan pokazać Amerykanom miejsce w szeregu, czy oni chcieli panu pokazać miejsce w szeregu?

Jacek Majchrowski: Nie. Oni mi chcieli pokazać miejsce w szeregu i ja musiałem odpowiedzieć. Gdybym ja dzisiaj nie odpowiedział na to, to proszę sobie wyobrazić sytuację, że jest piątek i nie ma wśród witających. I wtedy od razu domniemanie jest takie: prezydent zlekceważył prezydenta Busha, nie przyszedł na powitanie, jest skandal. Teraz trzeba by było wszystko odkręcać. Dlatego uważałem za stosowne powiedzenie tego tak jak jest od początku.

Foto Archiwum RMF

18:15