W Sejmie trwają kłótnie w sprawie prywatyzacji warszawskiej firmy STOEN, a tymczasem na Górnym Śląsku od 2 lat rynkiem energetycznym rządzą Szwedzi. Firma Vattenfall posiada w tej chwili prawie 32 proc. Górnośląskiego Zakładu Elektroenergetycznego, w przyszłym roku będzie mieć już większość udziałów.

REKLAMA

Na Górnym Śląsku ceny prądu w związku ze sprzedażą Szwedom części udziałów zakładu elektroenergetycznego wcale nie wzrosły. Co więcej, przeciętny Kowalski zyskał na tej transakcji. Ceny dla indywidualnego odbiorcy są niższe niż np. w Poznaniu czy Suwałkach. Także małe firmy płacą mniej.

W przypadku większych odbiorców z branży hutniczej czy górniczej ceny są zróżnicowane, ale też nie odbiegają od średniej krajowej.

O startach mogą zaś mówić dłużnicy. Do sierpnia tego roku kopalnie, zakłady i huty były winne spółce około 450 mln zł. Górnośląski Zakład Elektroenergetyczny był pierwszym w Polsce, który wypowiedział wojnę dłużnikom. W zamian za nieściągalne należności odcinał dopływ prądu.

Są też inne pozytywne efekty tego polsko-szwedzkiego mariażu. GZE płaci co roku jedne z największych podatków w Polsce i inwestuje kolejne setki milionów w naszym kraju. Jak zauważa rzecznik Vattenfall w Europie to nic nadzwyczajnego. W Berlinie bowiem energię sprzedają Szwedzi, a na północy naszego kontynentu – Niemcy.

Foto: Archiwum RMF

15:50