We francuskim rolnictwie i przemyśle spożywczym afery gonią za aferami. Choroba szalonych krów, nielegalny import brytyjskiej wołowiny, pryszczyca, kłamliwe znakowanie płodów rolnych, dioksyny czy domieszki zmodyfikowanych genetycznie organizmów bez uprzedzenia klientów.

REKLAMA

Ledwo ucichła gigantyczna afera choroby szalonych krów a już się okazało, że jedna z potężnych, francuskich sieci restauracji „Buffalo Gril” nielegalnie sprowadzała - mimo obowiązującego nad Sekwaną embarga - brytyjską wołowinę i serwowała klientom jako mięso południowoamerykańskie.

W międzyczasie okazało się też, że francuska firma Alimex sprzedawała paszę dla bydła i karmę dla drobiu zawierające dioksyny. Kilkaset gospodarstw rolnych zostało zamkniętych.

Francuzi ciągle jedzą pomidory, czy żabie udka, które celowo poddawane są lekkiemu promieniowaniu radioaktywnemu, żeby lepiej się przechowywały.

Nie mówiąc już o kurach, które faszerowane są lekami antydepresyjnymi i antybiotykami, żeby nie chorowały, czy o groźnej salmonelli, która co rusz odkrywana jest w różnych produktach spożywczych lub o pleśniejących francuskich serach, które już dawno temu Komisja Europejska bezskutecznie próbowała zakazać.

Foto Archiwum RMF

16:25