Kilka plasterków tańszej wędliny, zamiast kawałka ulubionej szynki. Mięso kupowane wyłącznie w promocyjnej cenie. To codzienne, zakupowe wybory coraz większej grupy Polaków, którzy usiłują poradzić sobie z drożyzną. W osiedlowych sklepach klienci coraz częściej proszą o podzielenie artykułu i kupują mniejszy kawałek.

REKLAMA

W najgorszej sytuacji są osoby starsze. Po opłaceniu rachunków i leków, na życie pozostaje im niewiele pieniędzy. Dlatego skrupulatnie sprawdzają cenę każdego artykułu i kupują znacznie mniej, niż do tej pory.

Nie jest wesoło, ja tu biorę tylko sześć plasterków szynki czy kiełbasy, często pasztetową, bo nie starcza – mówi emerytka, pani Danuta. Szukam sklepów, gdzie jest taniej i kupuje z myślą, żeby wystarczyło na dzień albo dwa. I rezygnuję, na przykład z drobiu, z indyka. Bo tu indyk jest po 39 złotych. Naprawdę nie jest wesoło.

Trudną, finansową sytuację klientów dostrzegają sprzedawczynie w osiedlowych sklepach. Znają osoby, które od lat robią u nich zakupy i wiedzą, co najchętniej kupowały. O swoich obserwacjach opowiada naszej reporterce pani Renia z osiedlowego sklepu spożywczego w Skierniewicach.

Oczywiście widzę, że ludzie ograniczają zakupy. Niektórzy robili spore zakupy, a teraz przychodzą na stoisko mięsne i nie kupują 30-stu czy 20-stu dekagramów, jak zazwyczaj, tylko pięć czy osiem plasterków wędliny. Widzimy, że codziennie nam zostaje coraz więcej chleba, który do tej pory sprzedawałyśmy na bieżąco i schodziło wszystko- mówi pani Renia.

Szukanie oszczędności to też odmawianie sobie rzeczy, które do tej pory lądowały w koszyku. Droższy makaron, lepsza kawa albo ulubione ciastka – z tego można najłatwiej zrezygnować.

Widzę, że w koszykach klientów jest zdecydowanie mniej artykułów, ale w najtrudniejszej sytuacji są starsze osoby, szczególnie te mieszkające samotnie – opowiada pani Renia. Kupują mniej i przychodzą rzadziej. I ten koszyk jest taki ubogi…

Są też prośby, żeby podzielić produkt. I nie chodzi tylko o kostkę sera czy masła.

Takie sytuacje najczęściej zdarzają się na mięsnym – opowiada nam sprzedawczyni. Na przykład są prośby o niecałą kaszankę, tylko jakiś jej kawałek. Kaszanka kosztuje 18-20 zł za kilogram, a za szynkę trzeba dać prawie 60 zł. Mamy też klienta, który do tej pory takiej szynki kupował nawet 40 dekagramów, a w tej chwili kupuje 20, czasami 10…

Oszczędzają wszyscy

Coraz wyższe ceny podstawowych produktów, zmuszają do szukania oszczędności nie tylko osoby o najniższych dochodach. Dylemat, jak zrobić zakupy, żeby dopiąć domowy budżet, dotyka coraz więcej osób. Na przykład panią Barbarę, pracującą w budżetówce.

Po prostu przerażające są te ceny – mówi nam skierniewiczanka. Z każdym dniem inna cena, dzisiaj masz 50 zł, zrobisz takie same zakupy, jak dwa dni temu i okazuje się, że 50 zł to za mało. Za 100 zł to można kupić chyba tylko śniadanie dla większej rodziny. Pieczywo, ser żółty, płatki, mleko, kakao… To po prostu przerażające. Widzi pani, co ja dzisiaj kupuję? To jest pasztetowa. Pasztetowa, żeby zrobić jakąś odskocznię od wędlin, które są po 40-50 zł…

Pani Danuta kiedyś nie robiła listy zakupów. Wchodziłam do sklepu i co mi było potrzebne, kupowałam – opowiada. – Dziś niestety robię tę listę i się ograniczam. Nie kupuję na zapas, tylko na bieżąco. I odmawiam sobie rzeczy, które lubię. Zawsze chętnie gotowałam, ale teraz nie kupuję takich produktów, jak zazwyczaj. I wybieram tańsze mięso, więc znacznie więcej czasu spędzam w kuchni, bo muszę włożyć więcej pracy, żeby to mięso tak przyrządzić, żeby rodzina je zjadła.

W osiedlowym sklepie spożywczym są też klienci, którzy nie patrzą na ceny i kupują, jak dotychczas. Ale to bardzo niewielka ilość, właściwie minimalna – ocenia pani Renia, sprzedawczyni. Tych, którzy nie patrzą na promocje i nie są zaskoczeni, że w koszyku mają 4 rzeczy i rachunek 40 zł.