Od nowego roku obowiązuje podatek cukrowy. Choć to dopiero czwarty dzień już widać, że ceny popularnych słodzonych napojów mocno wzrosły - średnio o 40 procent. Producenci napojów zostali obciążeni nową opłatą, która ma chronić zdrowie Polaków. Założenie nowego prawa jest takie, że wyższa cena zniechęci konsumentów do wybierania słodzonych produktów, a to przełoży się ogólne zmniejszenie spożycia cukru.

REKLAMA

Ceny słodzonych napojów wzrosły średnio o 40 procent. Na przykład mniej więcej dwulitrowa butelka coli, która kosztowała 5 zł, teraz kosztuje 7. Na stacjach benzynowych to będzie nawet 10-11 zł.

Oranżada, która kosztowała 2,5 zł, teraz kosztuje 3,5 zł. Duża różnica jest także widoczna na cenie napojów energetycznych - za te kosztujące wcześniej 4 zł zapłacimy około 6 zł. Przepis dotyczy również dosładzanych napojów owocowych.

Nowy podatek ma przede wszystkim zniechęcić do kupowania niezdrowych i przesłodzonych rzeczy. Jednak zmiana żywieniowych nawyków Polaków to także duża strata dla producentów, zwłaszcza krajowych.

Według Światowej Organizacji Zdrowia spożycie cukru należy ograniczyć do 10 proc. ogółu energii. Przy średnim zapotrzebowaniu kalorycznym dla osoby dorosłej na poziomie 2000 kcal będzie to około 200 kcal czyli 10-12 łyżeczek białego cukru, bo jedna łyżeczka to ok. 20 kcal. W przypadku niektórych słodzonych napojów, jedna szklanka może zaspokoić całe dzienne zapotrzebowanie, a przecież cukier spożywamy w wielu innych produktach, czasem zupełnie nie kojarzonych ze słodkim smakiem, np. jogurtach i sosach.

25 sierpnia ubiegłego roku prezydent Andrzej Duda podpisał ustawę o podatku cukrowym. Przepisy miały początkowo obowiązywać od 1 lipca 2020 r. Z powodu pandemii, by nie obciążać firm, przesunięto jego wprowadzenie.