Nie ma powodu do paniki, ale do niepokoju już tak - eksperci ekonomiczni zaczynają dostrzegać oznaki kryzysu w naszym kraju. Jak przewidują pesymiści, dynamika wzrostu gospodarczego może spaść nawet poniżej trzech procent. Projekt przyszłorocznego budżetu przewidywał prawie pięcioprocentowy wzrost.

REKLAMA

Eksperci zalecają czujność, spokój i przygotowanie do sytuacji awaryjnej. Na pewno będziemy zmuszeni do ograniczenia wydatków. Ważne jest więc, aby każdy zachowywał się w sposób bardzo racjonalny i odpowiedział sobie na ważne pytanie: Czy kupić telewizor, samochód czy pralkę? Co jest mu tak naprawdę niezbędne w obecnej sytuacji i z czego może zrezygnować. Każdy musi podejmować decyzje na swoją miarę i te decyzje muszą być racjonalne - radzi analityk Rafał Antczak.

Kiedy już zaplanujemy wydatki budżetu domowego, warto zastanowić się nad bezpiecznym ulokowaniem oszczędności. Eksperci nie mają wątpliwości, że nie ma sensu chować ich w skarpecie. Warto jednak pieniądze podzielić między kilkoma bankami. Niektórzy radzą również, by wstrzymać się z poważnymi inwestycjami. Inni wręcz przeciwnie: bessa to najlepszy moment na kupno akcji, gdy myśli się o długoterminowej inwestycji. Można wtedy naprawdę tanio kupić akcje dobrej firmy.

Kłopoty dotkną firm, którym trudniej będzie uzyskać kredyt. Mogą nas czekać mniejsze podwyżki, a nawet zwolnienia, będziemy mieć mniej pieniędzy do wydania, zmniejszy się eksport, a złotówka osłabnie. Eksperci mają wątpliwości, czy uda się utrzymać w ryzach inflację zakładaną w projekcie budżetu na 2,9 procent. Spodziewają się, że będzie ona wyższa o 0,6 punktu procentowego. To z kolei może oznaczać, że wzrosną podatki, a na przykład VAT.

Pojawią się też jednak jasne strony. Koniec zawrotnego rozwoju na świecie to spadek cen surowców. Zapłacimy więc mniej za paliwo. Tańsza będzie żywność, a kłopoty z uzyskaniem kredytu spowodują obniżenie cen mieszkań. Dobrą inwestycją jest teraz zakup złota. Osoby posiadające znaczne oszczędności powinny przenieść je do Niemiec lub Wielkiej Brytanii, bo nasz rząd nie gwarantuje takiego bezpieczeństwa lokat jak Angela Merkel i Gordon Brown.