W tym roku świąteczny blask w wielu niemieckich miastach przygasa szybciej niż zwykle. Powód? Brakuje pieniędzy na oświetlenie, a lokalne budżety pękają w szwach. Coraz więcej samorządów zmuszonych jest ograniczać lub całkowicie rezygnować z bożonarodzeniowych iluminacji.
- Niemieckie miasta zmagają się z rosnącymi kosztami energii i cięciami budżetowymi, przez co świąteczne iluminacje świecą krócej lub wcale.
- Mieszkańcy często muszą sami finansować dekoracje, by utrzymać świąteczny klimat na ulicach.
- Niektóre miasta organizują zbiórki lub polegają na lokalnych przedsiębiorcach, ale i tak brakuje funduszy na rozbudowę iluminacji.
- Bądź na bieżąco! Wejdź na stronę główną RMF24.pl
Niemcy, znane z widowiskowych i klimatycznych iluminacji świątecznych, w tym roku mierzą się z poważnym problemem. Rosnące koszty energii, napięte budżety miejskie oraz pogarszająca się sytuacja gospodarcza sprawiają, że pierwsze miasta... po prostu odłączają świąteczną wtyczkę. Efekt? Tam, gdzie zwykle migotały tysiące lampek, coraz częściej zalega ciemność.
Kto płaci za świąteczny blask? Odpowiedź zależy od miasta. W niektórych miejscach to samorząd finansuje iluminacje, w innych - koszty pokrywają lokalni przedsiębiorcy, a czasem nawet sami mieszkańcy. Jednak coraz częściej to właśnie ci ostatni zmuszeni są sięgać głębiej do własnych kieszeni, by nie dopuścić do zgaśnięcia świątecznej atmosfery na ulicach.
W wielu miastach tej zimy świąteczne światła świecą krócej, słabiej lub... wcale. Przykład? W Dreźnie, na eleganckiej Königsstraße w dzielnicy barokowej, nie zobaczymy już tradycyjnych łańcuchów świetlnych. Miasto nie miało środków na przycinanie drzew, przez co rozrośnięte korony uniemożliwiły montaż ozdób. Próby ratowania sytuacji przez lokalnych handlowców zakończyły się fiaskiem - urzędnicy odmówili pozwolenia na samodzielne przycinanie drzew.
To nie jest jedyny przykład cięć. W Stuttgarcie zrezygnowano z kilku świecących rzeźb - po prostu były za drogie. Heidelberg, chcąc oszczędzać, zapala świąteczne światła dopiero o 15:00 i wyłącza je najpóźniej godzinę po zamknięciu jarmarku bożonarodzeniowego. W Hanowerze oświetlenie na razie działa, ale nie wiadomo, czy wystarczy środków do świąt - w kasie brakuje 30 tysięcy euro.
Niektóre miasta, jak Luckenwalde czy Hildesheim, ratują się zbiórkami pieniędzy na iluminacje. W Magdeburgu z planowanych 400 tysięcy euro na nowe dekoracje trzeba było zrezygnować - środki przeznaczono na pilniejsze wydatki, jak remont zniszczonych mostów. W Düsseldorfie, na słynnej "Kö", świąteczny blask zapewniają wyłącznie lokalni handlowcy. Jednak nawet tutaj plany rozbudowy iluminacji zostały wstrzymane z powodu braku środków, a przedsiębiorcy muszą dodatkowo płacić za administracyjne formalności, takie jak znaki drogowe niezbędne przy montażu dekoracji.
Sytuacja bywa jeszcze bardziej dramatyczna. W Schwelm (Nadrenia Północna-Westfalia) świąteczne lampki... zostały skradzione tuż po ich zawieszeniu! Miasto liczące niespełna 28 tysięcy mieszkańców nie ma 30 tysięcy euro na zakup nowych ozdób. Teraz liczy się na prywatnych darczyńców i ratuje resztki świątecznej atmosfery kilkoma lampionami kupionymi latem.
Źródło: Bild.de