"Nie widzę potrzeby brutalnego zwalniania ludzi" - mówi prezes Kompanii Węglowej Mirosław Taras w rozmowie z dziennikarką RMF FM. Przyznaje równocześnie, że w tej chwili najważniejsze jest ratowanie płynności spółki. "Nie może być tak, żeby pracownik był gnębiony za ciężką pracę pod ziemią i nie miał pieniędzy na chleb, na opłacenie światła, wszystkich zobowiązań, jakie posiada, i żeby drżał, że jutro może mu zabraknąć pieniędzy na buty dla dzieci. To niedopuszczalne" - dodaje w rozmowie z Anną Kropaczek.

REKLAMA

Anna Kropaczek: Podczas szczytu węglowego 6 maja w Katowicach premier zapowiedział, że w ciągu 30 dni powinien powstać plan ratunkowy dla Kompanii Węglowej. Zakładam, że zarys tego planu jest gotowy. Jakie są jego założenia?

Mirosław Taras, prezes Kompanii Węglowej: Podstawowe założenie tego planu to jest uratowanie Kompanii Węglowej.

Poprzez redukcję zatrudnienia?

Redukcja zatrudnienia będzie, ale będzie się odbywać w sposób zupełnie naturalny. Nie ma potrzeb robienia trzęsienia ziemi. Potencjał pracowników odchodzących jest tak duży, że któregoś dnia okaże się, że będziemy musieli pracowników przyjmować, żeby wyrównać ubytki. Nie widzę potrzeby brutalnego zwalniania ludzi. Stąd mój przekaz, żeby pracownicy Kompanii Węglowej nie bali się zwolnień. W szczególności mówię tu o pracownikach dołowych.

A w administracji?

Z administracją bywa różnie. Zauważam przerosty zatrudnienia, ale to jest kwestia, czy tych pracowników da się zaangażować w inne działania, czy też skierować ich na rynek pracy. Na ten temat będę mógł więcej powiedzieć, kiedy poznam potrzeby kopalń. Na razie rozpoznaję potrzeby globalnie centrali, a nie znam jeszcze potrzeb kopalń. Niewątpliwie administracja jest sporym problemem.

Będzie program dobrowolnych odejść?

Wiele rozwiązań można zastosować, ale to jest kwestia konsensusu, jaki mam nadzieję, uda nam się uzyskać między zarządem a stroną związkową. Program dobrowolnych odejść to jest jeden ze sposobów rozwiązywania problemów. Jeżeli strona związkowa taką propozycję sama zaordynuje i będziemy o niej mogli rozmawiać, czemu nie?

Pan nie ma takiej propozycji, żeby stworzyć program dobrowolnych odejść?

Jeżeli rozmawiamy o programie naprawczym Kompanii to zacznijmy nie od tego, co się zdarzy później, tylko od tego, co się zdarzy najpierw. Najpierw trzeba uratować płynność Kompanii. To jest główny cel zarządu w tej chwili. Sprzedaż oraz pozyskanie finansowania operacyjnego i inwestycyjnego.

Sprzedaż węgla, który leży na zwałach również? Kiedy pan rozpoczynał pracę na stanowisku prezesa na zwałach było 5 mln ton węgla.

Było, jest i będzie. Cały zwał jest zastawiony pod obligacje i pod zaciągnięte pożyczki. Zwolnienie tego zastawu dopiero umożliwi nam sprzedaż zwału. Proszę zwrócić uwagę na bardzo niekorzystną sytuację Kompanii. Ciągle maleją ceny węgla na rynku, a koszt produkcji jest wysoki. Sprzedaż tego zwału generowałaby stratę. Nie byłoby problemu ze sprzedażą. 5 mln ton można zapakować na statki i wywieźć poza Polskę, tylko cena sprzedaży będzie tak niska, że Kompania Węglowa wygeneruje ogromną stratę. Teraz i tak nie możemy tego zrobić. Pracujemy nad zwolnieniem zastawu.

Kolejny kredyt wchodzi w grę?

Nowe pieniądze, bo kredyt jest jednym z najtrudniejszych instrumentów finansowych. Chodzi raczej o obligacje, derywaty.

Na pierwszej swojej konferencji prasowej pan powiedział, że widzi jedną kopalnię do likwidacji. Będzie likwidacja?

Na dzień dzisiejszy nie jestem w stanie powiedzieć, czy którakolwiek zostanie zlikwidowana, ponieważ w wyniku rozmów ze związkami mam zupełnie odmienny obraz sytuacji od tego chwilowego, który miałem przy obejmowaniu funkcji prezesa zarządu. Kopalnia, o której myślałem w ten sposób dziś okazuje się, że przy odpowiednich nakładach inwestycyjnych, niespecjalnie wielkich i przy odpowiednim zorganizowaniu pracy, może mieć znakomite wyniki.

O jaką kopalnię chodzi?

Nie chcę zdradzać. W każdym razie dwie kopalnie, których wyniki i sposób organizacji pracy teraz analizuję, mogą całkiem dobrze funkcjonować. Jeśli takie informacje do mnie docierają w tak krótkim czasie mojego pobytu w Kompanii, to może się okazać, że wśród 15 kopalń KW są takie, które mogą być lepsze od Bogdanki. Dlatego dzisiaj przedwcześnie jest mówić nawet o tym, że jakaś kopalnia będzie miała wstrzymany lub ograniczony ruch. Trzeba tam obniżyć koszty wydobycia poprzez podniesienie wydajności i lepszą organizację pracy.

Czyli potrzebne są inwestycje?

Oczywiście i dlatego mówiłem o długookresowym finansowaniu i pozyskaniu pieniędzy na takie operacje i na przetrwanie tego trudnego okresu, chwilowego, w którym są bardzo niskie ceny węgla. Dekoniunktura wiecznie nie będzie trwała. Ceny albo się ustabilizują w krótszym okresie czasu albo wzrosną i wtedy będziemy mieli zdecydowanie lepsza pozycję.

Przewiduje pan zmianę systemu wynagrodzenia, np. w taki sposób, że pensja podzielona byłaby na tzw. podstawę i część zależną od wyników finansowych?

Związki zawodowe mają jakieś swoje propozycje, to są spekulacje, ale oczywiście każde wynagrodzenie powinno mieć jakieś zakotwiczenie w wynikach finansowych firmy, ale jaka to forma będzie dziś trudno jeszcze jest powiedzieć. Odbyły się już rozmowy ze stroną społeczną i wskazują one na to, że niewątpliwie jest to obszar do poważnych rozmów.

Miałoby to dotyczyć zarówno pracowników dołowych jak i administracji?

Nie ma niesprawiedliwości. Wszystkich od prezesa do ostatniego pracownika. System wynagrodzenia musi także przewidywać gwarancje jakiegoś poziomu życia. Nie może być tak, żeby pracownik był gnębiony za ciężką pracę pod ziemią i nie miał pieniędzy na chleb, na opłacenie światła, wszystkich zobowiązań, jakie posiada, i żeby drżał, że jutro może mu zabraknąć pieniędzy na buty dla dzieci. To niedopuszczalne.

Jeśli jednak nie będzie zamykania kopalń, to może alokacja pracowników?

Żeby można było powiedzieć, czy będzie alokacja, trzeba sobie zdać sprawę z tego, ile pieniędzy należy zainwestować w te kopalnie, które są dziś słabe ekonomicznie, aby odzyskały rentowność i fedrowały bez problemu. Kopalnia Brzeszcze na przykład ma trudności finansowe, ale uruchomienie tam wysokowydajnej ściany jest w stanie absolutnie doprowadzić do tego, że będzie miała zyski. I jeżeli tam w wyniku restrukturyzacji okaże się, że zostanie garść pracowników, dla których pracy nie będzie, wówczas nastąpią alokacje. Sądzę, ze każdy pracownik, który będzie chciał pracować i znajdzie miejsce w sąsiedniej kopalni, to zgodzi się na to.

Kiedy poznamy cały program naprawy dla Kompanii Węglowej?

Taki program będzie powstawał etapami, stopniowo i mówiąc szczerze to nie jest kwestia miesiąca czy dwóch, tylko nieustanna praca przy restrukturyzacji firmy. Nie można napisać pojedynczego programu, w którym zawrze się wszystkie elementy prowadzące do cudownego uzdrowienia. Sytuacja jest dynamiczna. Ten program, o który pani pyta, to będą pewne zręby, kierunki, w których będziemy się poruszali, które sobie zapiszemy, uzgodnimy ze stroną społeczną, a które będą zmieniane permanentnie przez cały okres trwania firmy. Tak należy funkcjonować: wymyśl coś, spróbuj wdrożyć, zbadaj efekty, zmień i wyrusz od nowa. Program będzie polegał na nieustannych zmianach. Wszyscy pracownicy Kompanii powinni się przyzwyczaić do tego, że zmiany będą trwały permanentnie. Oczywiście pozytywne zmiany.