Przedsiębiorcy są przerażeni i rozgoryczeni. ZUS zaczął kwestionować ich wieloletnią praktykę zatrudniania na podstawie umów o dzieło. I to mimo że nie zmieniły się przepisy, a wcześniej sam ZUS wielokrotnie zatwierdzał takie kontrakty – pisze dziś „Rzeczpospolita”.

Teraz ubezpieczyciel domaga się składek, zwykle pięć lat wstecz. Kwoty sięgają kilkuset tysięcy złotych.

Na razie chodzi o firmy działające w branży badania rynku i opinii, bo te są właśnie na celowniku zakładu. Największym zagrożeniem biznesowym nie jest dekoniunktura, kryzys czy niepewność zleceń. Jest nim ZUS - mówi "Rzeczpospolitej" Łukasz Mazurkiewicz, prezes firmy ARC Rynek i Opinia.

Cezary Kaźmierczak, prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców, organizacji reprezentującej mały i średni biznes, idzie jeszcze dalej. Nasze państwo jest chore. Tego rodzaju praktyki doprowadzą do tego, że ludzie stąd wyjadą albo w ogóle przestaną pracować i zakładać firmy - mówi.

Politycy chętnie mówią o nadużywaniu tzw. umów śmieciowych, ZUS wykorzystuje ten klimat.

To od polityków płynie przyzwolenie na walkę z wstrętnymi przedsiębiorcami - mówi Starzyński.

Wszyscy rozmówcy "Rzeczpospolitej" podkreślają też, że ZUS szuka pieniędzy, by zmniejszyć swój deficyt.

ZUS odpowiada, że kontrole są rutynowe. Rzecznik ministerstwa pracy Janusz Sejmej podkreśla, że w resorcie nie są prowadzone żadne prace legislacyjne nad oskładkowaniem wszystkich umów o dzieło.

Więcej na ten temat przeczytacie w "Rzeczpospolitej".

(j.)