Kolejny koszmar na światowych rynkach. Zagraniczne waluty mocno drożeją, podczas gdy giełdowe indeksy lecą w dół. Winowajcą tego zamieszania tym razem są Węgry. Nieodpowiedzialni politycy z rządu Viktora Orbana straszyli zapaścią kraju - zdaniem specjalistów zupełnie niepotrzebnie.

Węgrzy wycofali się już co prawda ze swoich czarnych wizji, jednak rynek im nie uwierzył. Na razie nie ma więc jakichkolwiek szans na poprawę sytuacji.

Dziś o godzinie 10 Warszawski Indeks Giełdowy WIG20 tracił 1,6 proc., pogłębiając tym samym i tak już spore spadki z piątku. Sporo nerwów kredytobiorcom przysparzają też waluty. Dolar, który od zeszłego tygodnia podrożał o 20 groszy, teraz kosztuje 3,49 zł. Frank szwajcarski podrożał o 14 groszy do równych trzech złotych, z kolei euro drożeje bardzo podobnie do 4,17 zł.

Na początku czerwca unijny komisarz ds. gospodarczych i walutowych Olli Rehn zaprzeczył, by Węgrom groziło bankructwo. Jego zdaniem, gospodarka tego kraju jest na dobrej drodze do ozdrowienia. Słowa komisarza kłóciły się jednak z deklaracjami węgierskich władz. Rzecznik premiera Węgier przyznał bowiem wcześniej, że szanse kraju na uniknięcie greckiego scenariusza są nikłe.