Kazimierz G., król polskiej żelatyny, trafił na 3 miesiące do aresztu tymczasowego. Decyzję taką podjął wczoraj toruński Sąd Rejonowy na wniosek prokuratury. Sędzia nie zgodził się na przyjęcie kaucji w wysokości 100 tysięcy złotych, którą proponowali obrońcy Kazimierza G. Biznesmena podejrzewa się o to, że rękami podstawionych przez siebie trzech ludzi doprowadził do bankructwa fabryki żelatyny w Brodnicy. Wcześniej toruński sąd aresztował także na 3 miesiące 3 członków byłego zarządu brodnickiej fabryki żelatyny.

Doniesienie do prokuratury złożyli pracownicy fabryki żelatyny z Brodnicy. Szczegółowe zarzuty wobec zatrzymanych nie są znane ale nieoficjalnie mówi się, że chodzi o działania na szkodę przedsiębiorstwa i wyłudzenie półtora miliona złotych kredytu bankowego. Kazimierza G. zatrzymano w środę. Jeżeli zarzuty się potwierdzą, grozi mu do dziesięciu lat więzienia.

Brodnicka fabryka była kiedyś przedsiębiorstwem państwowym. W 1995 roku chciał ją Kazimierz G. ale nie zgodził się na to Sąd Antymonopolowy. Wtedy większościowy pakiet akcji objął Józef D. Fabryka przez prawie cztery lata wyprodukowała zaledwie 160 ton żelatyny, magazynowano i paczkowano tam żelatynę produkowaną w innych fabrykach Kazimierza G. Zakład stopniowo popadał w ruinę: wstrzymano produkcję, a długi zaczęły przekraczać wartość firmy. Pracownicy twierdzą, że G. celowo przejął Brodnicę, żeby ją wykończyć. Uruchamiał produkcję w fabryce na jeden dzień, tylko po to by spełnić warunki umowy ze Skarbem Państwa. Dwa lata temu przerwano produkcję. Ostatecznie Brodnicę odebrano Grabkowi i obecnie zarządza nią spółka pracownicza, która powoli stawia spółkę na nogi.

Dodajmy, że sprawa brodnickiej firmy to nie jedyny problem byłego „króla żelatyny.” Jest o nim także głośno w łódzkiem. Tamtejsza prokuratura rejonowa kończy właśnie badać sprawę wyłudzenia przez firmę "Grabek Industry," należącej do Anny Grabek, 10 milionów złotych i i wykorzystania ich niezgodnie z przeznaczeniem.

foto RMF FM

00:10