Ceny mieszkań mogą jeszcze spaść o 500-1000 zł za metr kwadratowy, w zależności od miasta - twierdzi "Dziennik Gazeta Prawna". Firmy deweloperskie, które podczas boomu mieszkaniowego przepłaciły za działki budowlane, odsprzedają je dziś za pół ceny. Wiele z nich nie ma wyjścia, bo banki żądają od nich terminowej spłaty zaciągniętych kredytów.

"DGP" podaje kilka przykładów takich transakcji, wśród nich toczące się w Warszawie rozmowy na temat sprzedaży ziemi należącej do hiszpańskiej firmy Sando. W 2007 r., po morderczej licytacji, za 5 ha ziemi w stolicy zapłaciła ona ok. 370 mln złotych. Dziś, według ekspertów, realna cena tych gruntów jest o 40-50 proc. niższa.

Tak duża przecena powinna wpłynąć na finalną cenę mieszkań. Z wyliczeń Jarosława Streszyńskiego z Instytutu Analiz Monitor Rynku Nieruchomości wynika, że mogą one stanieć nawet o 500-1000 zł na metrze kwadratowym, w zależności od miasta. Tym bardziej, że popyt na lokale wciąż jest stosunkowo niewielki.

Tylko w Warszawie, Krakowie, Trójmieście, Poznaniu, Łodzi i we Wrocławiu w tym roku deweloperzy oddali ok. 11 tys. nowych mieszkań, czyli prawie o 70 proc. więcej niż w analogicznym okresie ubiegłego roku. A z wyliczeń Home Brokera wynika, że w kwietniu firmy sprzedały nawet o kilka procent mieszkań mniej niż w marcu.

Najchętniej kupowane są lokale w trakcie budowy, bo ich cena jest średnio o 10 - 15 proc. niższa niż tych oddanych do użytku. Tylko w Warszawie czeka na klientów blisko 4,3 tys. lokali, czyli o 4 proc. więcej niż rok temu. Większość to mieszkania powyżej 70 metrów kwadratowych, czyli za duże i za drogie dla przeciętnego Kowalskiego. Część deweloperów już teraz daje 20 - 30-proc. upusty. Pod warunkiem, że przyjdzie się do nich z gotówką.