Rosyjskiego embarga na polskie owoce nie będzie - przekonany jest prezes Związku Sadowników RP Mirosław Maliszewski. Jego zdaniem, Rosjanie się do tego nie posuną, bo tamtejsi konsumenci domagają się polskich jabłek. W rozmowie z Tomaszem Skorym Maliszewski przyznaje również, że na wsparcie UE w tej kwestii raczej nie ma co liczyć: "Wyparliśmy z rynku rosyjskiego kilka krajów Europy Zachodniej. Myślę, że byłyby bardzo zainteresowane odbudowaniem swojej pozycji, czyli np. tym, by Rosja jednak wprowadziła embargo".

Tomasz Skory: Dla polskich sadowników embargo byłoby poważnym problemem?

Mirosław Maliszewski, prezes Związku Sadowników RP: Na pewno byłoby problemem, dlatego że Federacja Rosyjska jest głównym odbiorcą polskich jabłek, ale także truskawek i innych owoców. W ubiegłym roku mieliśmy rekord świata, jeżeli chodzi o sprzedaż jabłek. Sprzedaliśmy na zewnątrz milion 200 tysięcy ton, z czego blisko 800 tysięcy trafiło na rynek rosyjski. Więc jest to potężny odbiorca.

Jeśli ten rynek stracimy, to co?

Myślę, że tego rynku nie stracimy, ale szukamy rynków alternatywnych, uzupełniających. Produkcja jabłek w naszym kraju rośnie, więc myślimy nie tylko o Europie Zachodniej, ale o rynkach do tej pory dla nas egzotycznych, np. rynku chińskim czy rynku krajów Zatoki Perskiej. Będziemy prowadzili kampanię promującą jabłka. Myślę, że przekonamy tamtejsze społeczeństwa do tego, by jeść więcej jabłek. I myślę, że wybiorą z całej światowej oferty polską ofertę, bo nasze jabłka są przez wielu cenione. Np. przez Rosjan, którzy w tak dużych ilościach te jabłka kupują, wbrew niektórym opiniom administracji rosyjskiej.

Pańskim zdaniem, te zapowiedzi embarga, te zastrzeżenia, mnożenie trudnych do opisania zastrzeżeń - to co to jest? Polityka?

Myślę, że to jest polityka. Pewnego rodzaju straszak, próba wywarcia presji. Natomiast my uważamy, że efektem potencjalnego pisma ze strony Federacji Rosyjskiej będzie to, że może wreszcie zaczną się rozmowy. My produkujemy bezpiecznie, więc chcielibyśmy, aby Rosjanie zaakceptowali nasz system bezpieczeństwa, system potwierdzający, że polskie owoce są bezpieczne i że te wszystkie potencjalne problemy, które przedstawia Federacja Rosyjska, są fikcyjne. I rzeczywiście w 2014 roku nie było ani jednego przypadku, żeby w polskich owocach stwierdzono coś, czego nie może być. W 2013 były to śladowe ilości, niewielkie przypadki na skalę tego eksportu, więc taki system potwierdziłby, że produkujemy bezpiecznie.

Pan mówi: "Potrzebne będą rozmowy" - to znaczy, że ich nie ma?

Zarówno polska administracja - myślę tu o ministerstwie, Inspekcji Ochrony Roślin i Nasiennictwa - jak i nasza strona społeczna, związkowa, branżowa wielokrotnie zwracały się do Federacji Rosyjskiej z prośbą o wdrożenie systemu, który by potwierdzał bezpieczeństwo polskiej żywności. My jesteśmy do tego przygotowani. Wprowadziliśmy nawet specjalny program ochrony sadu przed chorobami i szkodnikami pod bardzo rygorystyczne wymagania Federacji Rosyjskiej. Chcielibyśmy, aby tamta strona ten system zaakceptowała i żebyśmy nasz eksport podpierali takim systemem bezpieczeństwa.

Czyli rząd wywiązuje się z zadania, jakie mu powierzacie?

Partner rosyjski jest trudnym partnerem. My oczywiście dopingujemy rząd, aby kontynuować racjonalne rozmowy z Federacją Rosyjską. Niemniej widzimy, że z tamtej strony jest cały czas odciąganie poważnych tematów. Być może po to, żeby mieć narzędzie oddziaływania politycznego, bo takie oddziaływanie na gospodarkę poprzez ograniczenie eksportu - mówię to na przykładzie wieprzowiny w ostatnim czasie - widać, że przynosi dużą międzynarodową aferę.

Nasz rząd sobie radzi z tym obciążeniem?

Na szczęście nadal eksportujemy. Rosjanie chcą kupować polskie jabłka i myślę, że także w tej trudnej sytuacji rząd stanie na wysokości zadania i zaproponuje Rosjanom - jeżeli oficjalne pismo wpłynie - taki system, który będzie gwarantował dostawę polskich owoców na rynek Rosji. Chcę to podkreślić ku zadowoleniu rosyjskich konsumentów, bo oni chcą kupować polskie owoce, wyrażają się o nich jak najlepiej. Podobnie rosyjski biznes, który przecież kupuje w Polsce ogromne ilości. Niedawno miałem spotkanie z przedstawicielami biznesu rosyjskiego, którzy mówili, że nie chcieliby, aby jakaś forma administracyjnych ograniczeń przeszkodziła im w zarabianiu pieniędzy na handlu polskimi owocami. Więc myślę, że rząd rosyjski powinien wziąć pod uwagę opinie rosyjskich konsumentów.

Podobno szykuje się dobry rok dla polskiego sadownictwa - to prawda?

Rzeczywiście nie ma strat zimowych, na szczęście, odpukać, nie ma strat związanych z przymrozkami wiosennymi, więc wygląda na to, że będzie to  rok dobrych zbiorów. Chociaż niektóre gatunki przemarzły już niestety na wiosnę, np. czereśnie w dużych ilościach, ale podstawowy gatunek, jakim są jabłka, i wiosnę, i zimę przetrwał w dobrej kondycji.

Zbiory będą obfite, okazałe - czy zdążycie sprzedać wszystko, gdyby wprowadzono embargo rosyjskie?

Polskie owoce mają dobrą opinię na świecie. Nie tylko Rosja czy kraje Europy Wschodniej będą zainteresowane w niedalekiej przyszłości importem jabłek z Polski. Jak wspomniałem, będziemy niedługo prowadzili kampanię promującą spożycie jabłek w Chinach i krajach arabskich i myślimy, że ta kampania również przyniesie zamówienia na polskie owoce.

Czy to znaczy, że możecie wzruszyć ramionami, kiedy usłyszycie: "embargo"?

Nie. Powiem tak: budowaliśmy relacje z rosyjskim biznesem w handlu owocami przez kilkanaście ostatnich lat. One są dzisiaj bardzo dobre. Nie chcielibyśmy, aby cokolwiek nam psuło te relacje i nie będziemy wzruszać ramionami. Będziemy próbowali naszych partnerów biznesowych po stronie Federacji Rosyjskiej namawiać, aby nadal kupowali duże ilości w Polsce - byli do tej pory z tego zadowoleni.

A może powinniśmy sięgnąć po wsparcie Unii Europejskiej?

W przypadku owoców obawiam się, że będzie to relacja niezadowalająca. My wyparliśmy z rynku rosyjskiego kilka krajów Europy Zachodniej, znacząco Belgię, Holandię, Włochy. Weszliśmy tam z naszą ofertą i myślę, że oni byliby bardzo zainteresowani odbudowaniem swojej pozycji, czyli np. tym, żeby Rosja jednak wprowadziła embargo w stosunku do polskiej produkcji. Więc nie widzę w tej materii sojuszników w krajach Unii Europejskiej.

(j.)