W sytuacji, kiedy kasa Ministerstwa Kultury nie jest zbyt zasobna, instytucje kulturalne muszą radzić sobie same. Tak jest w przypadku jednej z najlepszych scen dramatycznych w Polsce - łódzkiego Teatru im. Stefana Jaracza.

Łódź - jakby wbrew robotniczemu charkterowi miasta – ma prężnie działający teatr i jednego z bardziej przedsiębiorczych dyrektorów. Wojciech Nowicki - menadżer z wykształcenia - wzorem zachodnich placówek od kilku lat korzysta z pomocy sponsorów. Stworzył nawet specjalny katalog ofert dla inwestorów i zatrudnił osobę, której zadaniem jest pozyskiwanie klientów.

Pieniądze od sponsorów to 5-6% wpływów teatru, resztę daje samorząd wojewódzki - daje, jeśli ma. Dlatego dyrrektor Nowicki dba o sponsorów, jak może. "Sponsor to człowiek, który snobuje się na kulturę – daj nam Boże wszystkich takich snobów" - mówi Nowicki. I dlatego ktoś, kto daje teatrowi pieniądze, może liczyć na miejsce na plakacie, afiszu, na stronę w programie teatralnym lub logo w foyer. Stali i wytrwali sponsorzy uczestniczą we wszystkich imprezach organizowanych przez teatr, niektórzy mają swoje stałe miejsce na widowni.

Żeby nie było wątpliwości – sponsoring teatralny to czysty interes. "Ktoś dał nam pieniądze w zamian za reklamę. Nie jest więc w obecnym ujęciu polskich przepisów mecenasem sztuki, ani też darczyńcą - on kupił u nas reklamę, w tym momencie wymieniamy się jedynie fakturami" - dodał Nowicki. Zdarza się, że sponsor przedstawienia zamiast pieniędzmi woli zapłacić "w naturze". Np. pewna hurtownia ubrała aktorów w kropkowane futra do przedstawienia "101 dalmatyńczyków" – były podobno całkiem efektowne...

Posłuchaj relacji reporterki radia RMF FM z Łodzi, Darii Grunt:

16:30