Kiepski stan finansów państwa już odbija się na rynkach lokalnych. Przykładem mogą być powiatowe Urzędy Pracy w świętokrzyskiem, które chciały zatrudnić bezrobotnych przy usuwaniu zniszczeń, jakich przed paroma tygodniami dokonała powódź.

Odpowiednie pisma – poparte wyliczeniami złożono w krajowym Urzędzie Pracy i niestety, nie ma dobrych wieści dla poszukujących pracy w tym regionie. W samym powiecie kieleckim planowano zatrudnienie 250 osób. Tutejszy Urząd Pracy poprosił więc o 750 tysięcy złotych. Okazało się jednak, że ta suma to pobożne życzenia pracowników Urzędu. Krajowy Urząd Pracy z próżnego nie naleje. Powiat może liczyć jedynie na mniej niż połowę tej sumy. W tej sytuacji pracę może znaleźć tylko 120 osób. Wielka woda poczyniła ogromne szkody. Według Edwarda Kurka z Powiatowego Urzędu Pracy, przy usuwaniu jej skutków powinny pracować dwie grupy ludzi. „Głównie powinni brać udział w tych pracach ludzie dotknięci tą powodzią, a więc sami powodzianie. To by było najwłaściwsze. Są ludzie, którzy już od paru lat nie znajdują pracy żadnej pracy” – powiedział Kurek. Powodzianie pracowaliby przy swoich domach i drogach. Druga grupa miałaby szansę ponownie pracować, a fakt, że można iść do pracy jest czasem ważniejszy od samych pieniędzy.

Ministerstwo Finansów prognozuje wzrost stopy bezrobocia w przyszłym roku do 18,2 procent z 17,3 szacowanych na koniec tego roku. Pod koniec tego roku bez pracy będzie 3 miliony 127 tysięcy osób.

12:25