Mimo zapewnień głównych partii, przedsiębiorcy boją się, że po wyborach nowy rząd - niezależnie od tego, które ugrupowania go stworzą - podniesie im podatki i opłaty związane z prowadzeniem działalności - informuje "Puls Biznesu".

Jak wynika z badania Grant Thornton Frąckowiak, 92 proc. właścicieli i menedżerów firm spodziewa się dokręcenia fiskalnej śruby, w tym 20 proc. uznaje, że taka perspektywa jest pewna, a 72 proc. - prawdopodobna.

Ponad połowa badanych (66 proc.) spodziewa się podwyżki stawek VAT. 46 proc. przewiduje wzrost opłat związanych z zabezpieczeniem społecznym obywateli, a więc składki rentowej czy emerytalnej; 42 proc. - podwyżkę akcyzy; 36 proc. - wzrost składki zdrowotnej.

Przedsiębiorcy ostrzegają, że z powodu wyższych podatków ograniczą inwestycje (60 proc. wskazań), a 56 proc. deklaruje, iż ograniczy zatrudnienie. W tym pytaniu badani mogli wskazać więcej niż jedną odpowiedź. Znacznie mniej przedsiębiorców, mniej niż jedna trzecia, oczekuje, że wyższe podatki przełożą się na obniżenie popytu. Można to traktować jako lekki powiew optymizmu - mówi Tomasz Wróblewski z Grant Thornton Frąckowiak.

Politycy przekonują, że obawy przedsiębiorców są nieuzasadnione i wszystkie największe partie deklarują, że nie będą zwiększać obciążeń dla firm. Ekonomiści jednak radzą w te zapewnienia nie wierzyć. Polskie rządy wykazują się systemowym brakiem zdolności do cięć wydatków. W takich warunkach jedyna droga do dopięcia budżetu w czasie spowolnienia wiedzie przez podwyżki podatków - ocenia wiceszef Deloitte Rafał Antczak.