Sześć lat więzienia dostał policjant za jazdę po pijanemu i spowodowanie śmiertelnego wypadku. Przez cały proces funkcjonariusz nie przyznawał się do winy.

Przed sądem w Brzezinach koło Łodzi zapadł wyrok w sprawie policjanta z miejscowego komisariatu, oskarżonego o to, że po pijanemu spowodował wypadek i potrącił rowerzystą; mężczyzna zginął na miejscu. A sprawca wypadku uciekł. Kiedy go po kilku godzinach zatrzymano, miał we krwi prawie dwa i pół promila alkohoku we krwi.

Policjant nie przyznawał się do winy, ale sąd nie uwierzył jego wyjaśnieniom i skazał go na 6 lat więzienia. Pozbawił go także na najbliższych 10 lat prawa jazdy. Oskarżony policjant twierdził przed sądem, że owego feralnego dnia to nie on siedział za kierownicą swojego malucha, bo zostawił kluczyki w stacyjce, poszedł po gazety, po drodze spotkał swojego informatora i uciął sobie z nim pogawędkę przy kieliszku. W tym czasie ktoś ukradł mu auto. Sąd nie uwierzył w tę historię, tym bardziej, że skradziony rzekomo samochód odnaleziono tuż przed domem policjanta. Prokurator domagał się kary 8 lat więzienia, obrona - uniewinnienia. W świetle dzisiejszego wyroku można się z obydwu stron spodziewać apelacji. Proces miał charakter poszlakowy, gdyż żaden ze świadków nie miał stuprocentowej pewności, że sprawca wypadku i oskarżony to jedna i ta sama osoba.

Beata Lubecka RMF Łódź

14:39