Na europejskich giełdach i rynku walutowym spadają praktycznie wszystkie indeksy na świecie. Japoński Nikkei jest półtora procent na minusie, Hang Seng w Hong Kongu: dwa i pół procent. Indeksy w Londynie, Frankfurcie, Paryżu, a także w Warszawie tracą po około półtora procent. Stratą zakończyła się też sesja na Wall Street.

DAX, czyli indeks frankfurckiej giełdy, stracił już ponad dwa procent. Okazało się, że wczorajsze uspokajające komunikaty ministrów finansów niewiele dały.

Inwestorzy opuszczają giełdy strefy euro. Najgorzej jest w Portugalii, gdzie spadek indeksu sięgnął już trzech procent, i we Włoszech. Tam najszybciej wartość tracą akcje banku Unicredit. W innych krajach także banki ciągną giełdy w dół. W Niemczech tę role odgrywa Deutsche Bank. To wskazuje na przekonanie o nadchodzącym upadku finansowym Włoch i braku wiary, że banki z włoskimi obligacjami w skarbcach odzyskają swoje pieniądze. Za tym idzie utrata wartości euro i do franka szwajcarskiego i do dolara.

Wygląda na to, że inwestorzy wycofują się ze wszystkich ryzykownych inwestycji i szukają bezpiecznej lokaty kapitału. Ci, którzy mają w portfelu włoskie obligacje już liczą sobie za nie 6 procent. Inni na potęgę skupują franki. Analitycy, którzy jeszcze wczoraj zastanawiali się, czy cena szwajcarskiej waluty przekroczy 3 złote i 45 groszy dziś rano mówili, że jak tak dalej pójdzie, cena może wzrosnąć do 3,70. Najgorsze jest to, że na razie nie widać żadnych sygnałów, które dałyby nadzieję na to, ze ta zła passa się odwróci.