W bankach może leżeć nawet pięć miliardów złotych należących do nieżyjących klientów, twierdzi "Rzeczpospolita". O odłożonych środkach często nie wiedzą rodziny zmarłych, a banki nie poszukują spadkobierców.

Ma to zmienić projekt senatorów PO. Chcą oni, żeby banki sprawdzały w bazie PESEL dane właścicieli nieaktywnych kont, aby dowiedzieć się, czy wciąż żyją. Takie pieniądze łatwiej byłoby odzyskać spadkobiercom, a kwota, po którą nikt się nie zgłosi, mogłaby trafiać np. na pomoc osobom niesamodzielnym, bądź na potrzeby gminy, w której mieszkał zmarły.

Rozwiązanie tego problemu nie wymaga wielkich zmian w prawie, powiedział "Rzeczpospolitej" senator PO Mieczysław Augustyn, który pracuje nad projektem. 

Bank o śmierci posiadacza rachunku najczęściej dowiaduje się przez przypadek, np. gdy otrzyma z poczty informację o zgonie adresata - mówi Jerzy Bańka, wiceprezes Związku Banków Polskich. W takim przypadku los pieniędzy zależy od zapisów umowy. Często zapisy przewidują, że po śmierci pieniądze stają się nieoprocentowanym depozytem.

Częściej jednak bank o śmierci klienta nie wie. Zgodnie z prawem może zlikwidować konto, jeśli w ciągu dwóch lat nie wykonano na nim żadnej operacji. Jednak dotyczy to tylko kont, na których zgromadzono niewielkie środki. Pozostałe rachunki są utrzymywane na zwykłych zasadach. Bank nie może występować aktywnie w celu poszukiwania ewentualnych spadkobierców, bo wiązałoby się to ze złamaniem tajemnicy bankowej - tłumaczy Aneta Strynik-Chaber z PKO BP.