Akwizytorzy otwartych funduszy emerytalnych wprowadzają przyszłych emerytów w błąd - wynika z raportu Komisji Nadzoru Finansowego, do którego dotarła "Gazeta Wyborcza". Za każdego, nowo zwerbowanego, klienta pośrednik dostaje prowizję w wysokości ok. 200 zł. Ale już za pozyskanie osoby z konkurencyjnego funduszu, nawet 700 zł plus dodatkowo procent od sumy kapitału zgromadzonego na koncie przyszłego emeryta.

Akwizytorzy uciekają się do różnego rodzaju nieuczciwych praktyk w swojej działalności - informuje "Gazeta Wyborcza". Akwizytorzy jednego z OFE zapewniali przyszłych emerytów, że za zapisanie się do funduszu dostaną dekoder telewizji satelitarnej. Prawo zabrania jednak wręczania prezentów czy pieniędzy w zamian za zapisanie się do funduszu. Ten proceder pewnie nie wyszedłby na jaw, gdyby nie to, że fundusz dekoderów nie dostarczył, a niezadowoleni klienci o wszystkim poinformowali nadzór finansowy.

Z raportu KNF wynika, że akwizytorzy często podają się za reprezentantów wszystkich OFE. Kiedy przychodzi do podjęcia decyzji, okazuje się, że najlepszy jest tylko jeden OFE. Ten, dla którego agent naprawdę pracuje. Częste jest też podszywanie się pod pracowników KNF czy urzędów pracy tylko po to, by wyłudzić dane osobowe i podpis na formularzu. Osoba, która da się nabrać, po kilku miesiącach dowiaduje się, że w ten sposób zmieniła swój OFE na inny. A kiedy chce wrócić do starego, okazuje się, że zgodnie z prawem musi uiścić 160 zł.

Z raportu KNF wynika, że większość z nas, wybierając OFE, nie umie ocenić, które opłaty są istotne i jak wypływają na wysokość naszych emerytalnych oszczędności.