Bogdan Rymanowski: Od 32 godzin w 12 krajach europejskich trwa szaleństwo związane w wprowadzeniem euro. To dla Europejczyków prawdziwa rewolucja a raczej "eurolucja". Co wprowadzenie euro oznacza dla Polaków? Czy to dobrze czy to źle?

Hanna Gronkiewicz-Waltz: Myślę, że Polska jako kraj aspirujący do Unii Europejskiej, będzie zainteresowana, żeby być w przyszłości również w całym systemie euro, w tzw. Eurolandzie. Aczkolwiek moje odczucie jest takie, że my jesteśmy bardziej przywiązani do dolara. Chociaż nie będziemy w strefie dolarowej, myślę że większość transakcji zawieranych między ludźmi ma w nawiasie, że jest to równowartość dolara. Niemniej jednak musimy się przyuczać do euro z tego względu, że za kilka lat będziemy również w tej samej strefie. Nie ulega wątpliwości, że jest to wydarzenie historyczne, chociaż dzieje się to obok nas i na ogół ci, którzy żyją w naszym czasie nie zdają sobie sprawy, że jest to wielkie wydarzenie.

Bogdan Rymanowski: Jak pani myśli, jak euro wpłynie na polską gospodarkę, na polską złotówkę?

Hanna Gronkiewicz-Waltz: Myślę, że euro jako takie było i przeżywało swoje problemy od czasu wprowadzenia. Najpierw było mocne, potem gwałtownie zaczęło słabnąć. Z punktu widzenia polskiej gospodarki był dość długi moment, kiedy złoty był mocniejszy w stosunku do dolara niż euro do dolara. W tej chwili widać, że od kilku miesięcy euro zostało podreperowane. Ma prawie tę samą wartość co dolar, aczkolwiek nie doszło do tej wartości wstępnej sprzed dwóch lat. Myślę, że o tyle ma znaczenie żeby było trochę mocniejsze niż złoty ze względu na sytuację gospodarczą w sensie eksportu. Zawsze lepiej, kiedy się jest krajem, który nie ma jeszcze takiej struktury w pełni rozwiniętej gospodarczo czyli kiedy waluta nie jest rażąco mocna.

Bogdan Rymanowski: Czyli powinniśmy być raczej zadowoleni z tego, że euro weszło w 12 krajach?

Hanna Gronkiewicz-Waltz: Myślę, że generalnie tak. Poza tym z punktu widzenia zróżnicowania i rezerw to oczywiście też obok dolara, euro na pewno stanie się i dla Polaków i w świecie taką istotną walutą, w której trzyma się oszczędności.

Bogdan Rymanowski: Jak ocenia pani rząd Leszka Millera z perspektywy Londynu?

Hanna Gronkiewicz-Waltz: Prezes EBOiR-u był 7 grudnia z wizytą w Polsce i spotkał się z przedstawicielami rządu. Oczywiście potem relacjonował te spotkania na posiedzeniu Rady tych 23 dyrektorów z różnych państw. Mogę powiedzieć to co wyraził, że jest deficyt budżetowy i co najważniejsze, żeby była droga prywatyzacji zakończona, restrukturyzacji gospodarki bardziej klarowna niż dzisiaj to się wydaje.

Bogdan Rymanowski: Czyli ta polityka nie jest do końca klarowna?

Hanna Gronkiewicz-Waltz: Chodziło tu o kwestie skończenia prywatyzacji pewnych banków takich jak BGŻ i PKO BP, czy przemysłu chociażby stalowego. EBOiR jest otwarty na funkcjonowanie nie tylko w Polsce, ale w wielu krajach i udział w tych trudnych często transakcjach ze względu na to, że mówiąc potocznie rynek w wielu dziedzinach czy telekomunikacji czy przemysłu stalowego po prostu siadł i nie jest teraz łatwo sprzedać te przedsiębiorstwa, które kiedyś łatwiej było sprzedać.

Bogdan Rymanowski: Jest pani zawiedziona czy pozytywnie rozczarowana np. tym jak działa szef resortu finansów Marek Belka?

Hanna Gronkiewicz-Waltz: Myślę, że pewne niepopularne społecznie decyzje były konieczne do podjęcia, aczkolwiek myślę, że w przypadku ulg to, że nie odłożono kwestii ulg mundurowych i innych, jeśli chodzi o przejazdy kolejowe. Czyli powiedziałabym, że są ci bardziej chwaleni przez państwo i ci mniej. Niestety cięcia były konieczne i czasami mam wrażenie, że one nie były w takim zakresie dokonane jak na pierwszy rok rządów można byłoby.

Bogdan Rymanowski: I stąd myśli pani spadek popularności rządu?

Hanna Gronkiewicz-Waltz: Myślę, że rząd teraz zdaje sobie sprawę, bo zawsze krytykował poprzedni rząd, że można rządzić w sposób przyjemny dla wszystkich i nie podejmować trudnych decyzji. Dziś ten rząd widzi, że nie da się rządzić. Tak jak tamten musiał podejmować różne niepopularne decyzje, trudne reformy, trudne mentalnościowo reformy, chociażby reformę służbę zdrowia czy reformę emerytalną. To są rzeczy zupełnie nowe, które zmuszają Polaków do innego zachowania a tego nikt nie lubi.

Bogdan Rymanowski: Dzisiaj rząd ma podjąć decyzję co zrobić z Radą Polityki Pieniężnej. Czy poprzeć projekt PSL i Unii Pracy czy na razie poczekać. Co pani doradziłaby premierowi Millerowi?

Hanna Gronkiewicz-Waltz: Ja do pewnego stopnia nie rozumiem tej dyskusji, ponieważ premier Miller chce wraz z tym rządem wprowadzić Polskę do UE. Tu są wyjątkowo jasne standardy, niezależności Banku Centralnego. Czyli tak jak Europejski Bank Centralny, takie banki narodowe dbają o stabilność cen. To jest jedna misja. Jeśli nie jest to sprzeczne ze stabilnością cen dbają również o sytuację wtórnie jako drugą funkcję sytuacji gospodarczej. Tak jest napisane w obecnej ustawie i ona jest dokładnie przepisana z ustaw innych banków i ze standardów europejskich. W związku z tym taka ustawa spotka się z mniej lub bardziej wyraźną reakcją negatywną Unii Europejskiej. Po co to robić, jeżeli w zasadzie i tak RPP ma kadencję i żadnego skutku z tego nie będzie.

Bogdan Rymanowski: Ale premier Miller mówi tak: RPP poprzez swoje decyzje pokazała, że jest politycznym szkodnikiem. Czy to nie jest tak, że Rada jest takim państwem w państwie?

Hanna Gronkiewicz-Waltz: Nie. Zawsze na kogoś trzeba zwalić winę i w tym przypadku jest to Bank Centralny i Rada Polityki Pieniężnej. Myślę, że pewnie rząd nie zdecyduje się nawet ograniczyć tej niezależności, bo przestałby mieć takiego chłopca do bicia, który jest wygodny, ponieważ on jest dzisiaj, będzie za pół roku. Jeżeli coś będzie szło źle to będzie można zrzucić na Bank Centralny. Ja to także – może nie w takim zmasowanym ataku – ale też to przeżywałam przez 9 lat.

Bogdan Rymanowski: Ale jeszcze w listopadzie w jednym z wywiadów, mówiła pani, że Rada powinna mieć nieco łagodniejszą politykę jeśli chodzi o stopy procentowe.

Hanna Gronkiewicz-Waltz: Tak zmieniła się sytuacja na świecie, że RPP mogłaby nieco głębiej na początku poprzedniego roku zmniejszyć stopy, ale w sumie dokonała siedmiu obniżek. Nawet ten brak odwagi w obniżkach stóp z początku roku zrekompensowała w drugiej połowie roku z okładem.

Bogdan Rymanowski: Pytanie tylko co nam z niskiej inflacji skoro wzrost gospodarczy jest zerowy?

Hanna Gronkiewicz-Waltz: Myślę, że z niskiej inflacji jest bardzo dużo, zwłaszcza dla ludzi biednych, którzy są pracownikami najemnymi, bo wtedy nie mają oni wzrostu cen. Ci, którzy produkują bądź świadczą usługi zawsze mogą sobie koszty podwyższać. Inflacja jest dobrem, gdyby tak nie było to cała Europa i inne państwa w kierunku niezależności Banku Centralnego i niskiej inflacji nie zmierzały, ponieważ inaczej nie opłacałoby im się to.

Bogdan Rymanowski: Zaczęliśmy od euro, na koniec o dolarze. Jak pani myśli ile będzie za rok kosztował dolar?

Hanna Gronkiewicz-Waltz: To jest niemożliwe w tej chwili do przewidzenia.

Bogdan Rymanowski: Są tacy, którzy typują.

Hanna Gronkiewicz-Waltz: Można się o wszystko zakładać, ale myślę że gospodarka amerykańska prawdopodobnie w kolejnych kwartałach nieco powstanie i myślę, że dolar będzie mocny.

foto Marcin Wójcicki RMF Warszawa