Unia energetyczna - flagowy projekt szefa Rady Europejskiej Donalda Tuska, zgłoszony jeszcze w czasie, gdy był on polskim premierem - będzie znacznie skromniejsza, niż wstępnie planowano. A to dlatego, że ma być dobrowolna. Poinformował o tym w Warszawie unijny komisarz ds. unii energetycznej, a przy tym wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej, Marosz Szefczovicz.

Cały problem w tym, że nie wszystkie rozwiązania podobają się największym krajom jak chociażby Niemcy. Największe zastrzeżenia dotyczą pomysłu wspólnych zakupów gazu przez całą europejską wspólnotę - najbogatsi tego nie chcą.

Tam panuje przekonanie, że zakupy gazu powinny opierać się na kryterium biznesowym, a więc finansowym - wyjaśniał Szefczovicz.

Oznacza to, że Berlin i inne wielkie stolice nie chcą finansowo i gazowo umierać za solidarność ze wschodem Europy, który wciąż jest mocno uzależniony od dostaw z Rosji. Dlatego wspólne zakupy gazu nie będą dotyczyły wszystkich krajów, a jedynie zainteresowanych - a więc tych mniejszych.

Szefczovicz dodał, że będzie chciał wkrótce zaproponować takie rozwiązanie, które z jednej strony byłoby dobrowolne, ale z drugiej strony pozwalałoby na skuteczne reagowanie w przypadku kryzysów czy nieprawidłowości w funkcjonowaniu rynku. Im jednak unia energetyczna będzie słabsza, tym mniej ochroni Wschód przed ewentualnymi gazowymi problemami z Rosją. A to jest szczególnie ważne w obecnej sytuacji politycznej.

(edbie)