Enion wysłał odwołanie od decyzji prezesa Urzędu Regulacji Energetyki, który nałożył na spółkę milion złotych kary za zeszłoroczne awarie linii energetycznych na terenie jury krakowsko-częstochowskiej. Wg URE przedsiębiorstwo nie dołożyło należytej staranności w utrzymaniu swoich urządzeń i sieci.

Zobacz również:

Rzecznik Enionu Ewa Groń poinformowała, że spółka nie zgadza się z argumentacją URE, dlatego w ustawowym terminie złożyła odwołanie do Sądu Ochrony Konkurencji i Konsumentów od kary nałożonej przez regulatora.

Na początku 2010 r. w Małopolsce zaczęły się awarie zasilania, spowodowane przez lód oraz szadź. Rano 10 stycznia ubiegłego roku prądu nie miało 111 tys. odbiorców - ustalił URE. Najtrudniejsza sytuacja panowała w powiatach: krakowskim, olkuskim i miechowskim.

Rzeczniczka URE Agnieszka Głośniewska poinformowała w środę, że - zdaniem urzędu - przedsiębiorstwo nie dołożyło należytej staranności w utrzymaniu swoich urządzeń i sieci. Ponadto w niewłaściwy sposób była prowadzona wycinka drzew, co przyczyniło się do poszerzenia zakresu awarii.

Zaznaczyła, że obowiązek utrzymania sieci energetycznej przez przedsiębiorstwo dystrybucyjne w stanie gwarantującym ciągłe i niezawodne dostawy energii elektrycznej jest zapisany w Prawie energetycznym i koncesji na dystrybucję energii (udzielanej przez URE).

Odnosząc się do zarzutu URE dotyczącego nie wywiązania się przez Enion z obowiązku utrzymywania w należytym stanie technicznym obiektów, instalacji i urządzeń poprzez niedochowanie należytej staranności przy wycince drzew i gałęzi, spółka stwierdza, że prowadzi wycinkę drzew i gałęzi w pobliżu linii elektroenergetycznych zgodnie z przepisami prawa i obowiązującymi w tym zakresie normami - poinformowała Ewa Groń.

Obowiązujące normy stanowią swego rodzaju kompromis pomiędzy potrzebą zachowania pewności zasilania, prawdopodobieństwem występowania skrajnie katastrofalnych warunków pogodowych i wreszcie względów ekologicznych związanych z ilością wycinanych drzew. Normy te i przepisy w zakresie wycinki drzew i gałęzi nie gwarantują pełnego bezpieczeństwa linii energetycznych - zaznaczyła rzecznik.