Po rządowych zmianach w OFE, nasze emerytury wcale nie muszą być wyższe - twierdzą ekonomiści, również ci, doradzający premierowi. Donald Tusk zapowiadał wcześniej, że zmiany będą korzystne dla przyszłych emerytów.

W obowiązującym systemie emerytalnym, przyszłe emerytury zarówno te z ZUS-u jak i z OFE wynosiłyby średnio 30 procent naszej ostatniej pensji. Kiedy rząd wprowadzi zmiany minimalnie spadną o jeden, dwa punkty - wylicza doradzająca premierowi Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek.

Chyba, że rząd, o czym wspominał już Donald Tusk, pozwoli funduszom emerytalnym na agresywniejsze inwestowanie: zwiększy limit środków, które OFE mogą inwestować w akcje, albo pozwoli im na inwestowanie za granicą. Wtedy poziom naszych emerytur wróci do stanu wyjściowego, czyli zmian praktycznie nie odczujemy.

O emeryturach wyższych o kilka procent będzie można mówić wtedy kiedy Polacy będą więcej odkładać na emerytury. Chodzi o dwa dodatkowe procent wynagrodzenia, za które fiskus ma nie naliczać podatku. O wyższe emerytury zadbać więc musimy sami.