Do września tego roku sądy ogłosiły upadłość 566 firm. To o 9 proc. mniej niż przed rokiem – wynika z zestawienia sporządzonego przez Coface, firmę zajmującą się ubezpieczaniem należności. Ale do wyników sprzed kryzysu daleko – pisze „Dziennik Gazeta Prawna”.

Zobacz również:

Eksperci zauważają jednak, że choć nastąpiła poprawa, to wynik ciągle jest prawie dwukrotnie gorszy niż w pierwszych trzech kwartałach przedkryzysowego 2008 roku.To przede wszystkim wina sektora produkcyjnego, w którym liczba bankrutów wzrosła o 7 proc., do 177. Powoli z kłopotów wychodzą natomiast budownictwo oraz handel. Obie branże odnotowały spadek w upadłościach, odpowiednio o 18 i 21 proc.

Według szacunków Coface na koniec roku liczba upadłości powinna być jednak niższa w sumie o 8 proc., a na koniec 2016 r. o 5 proc. To efekt coraz lepszych perspektyw na rynku pracy, utrzymującego się wzrostu wynagrodzeń oraz spadku bezrobocia. Stopa rejestrowanego w Polsce bezrobocia spadła w sierpniu do blisko 10 proc. i jest to rezultat najlepszy od 7 lat.

Końcówka wakacji i wrzesień przyniosły natomiast lawinowy wzrost w liczbie upadłości indywidualnych Polaków, która jest formalnie możliwa od 31 grudnia ubiegłego roku. W sierpniu zbankrutowały 202 osoby, czyli o prawie 140 więcej niż w lipcu. We wrześniu upadłość ogłosiły kolejne 223 osoby. Łącznie od stycznia niewypłacalność zadeklarowało 1330 Polaków (źródło: Bisnode Polska). Zdaniem ekspertów w kolejnych miesiącach zjawisko może przybierać na sile. Przybywa osób, które zaczynają mieć problem ze spłatą na czas zaciągniętych zobowiązań finansowych, mimo że zatrudnienie i wynagrodzenia w Polsce rosną. Duża w tym wina wzrostu kursu franka, po tym jak w styczniu tego roku centralny bank szwajcarski zadeklarował, że nie będzie bronić kursu swojej waluty.

Więcej o tym przeczytacie w dzisiejszym wydaniu "Dziennika Gazety Prawnej".

(mpw)