"To nie straszak, bankructwo Grecji rozpatrywane jest na poważnie. Niemiecki podatnik nie jest w stanie utrzymać Grecji, Portugalii i kolejnych krajów, które nie potrafią oszczędzać" - mówi w rozmowie z reporterką RMF FM ekonomista Jacek Wiśniewski. W teorii Grecja zostałaby wyrzucona ze strefy euro.

Ponieważ bankructwo Grecji oznaczałoby gigantyczne straty dla niemieckich i francuskich banków, to właśnie dla banków trzeba opracować taki plan miękkiego lądowania. Być może zamiast pomagać Grecji, te kilkadziesiąt miliardów euro na pomoc Grecji zostanie przeznaczone na odkupienie wtedy już bezwartościowych obligacji od banków. W ten sposób banki unikną strat, a Grecja poniesie konsekwencje swego zbytniego wydawania - mówi Wiśniewski.

Agnieszka Witkowicz RMF FM: Po raz pierwszy mamy oficjalne sygnały, że Grecja może upaść, czy to jest straszenie, sondowanie rynków, czy faktycznie rozpatrywana jest możliwość kontrolowanej upadłości Grecji?

Jacek Wiśniewski, główny ekonomista banku Raiffeisen: Sądzę, że ta opcja jest rozpatrywana na poważnie. Grecja może zbankrutować, Niemcy rozpatrują takie scenariusze. Jest to ważne, bo Europa stoi przed wyzwaniem, jak zdefiniować na nowo strefę euro. Bankructwo Grecji byłoby bardzo silnym sygnałem, by pokazać, że ci, którzy są w strefie euro muszą spełniać warunki, muszą tam być na poważnie. Nie tylko spełnić warunki wchodząc do strefy euro, a potem oszukiwać. Musi być przykład, że każdy, kto nie jest dobrym członkiem strefy euro może z niej po prostu wylecieć.

Niemcy stracili cierpliwość? Nie chcą pomagać temu młodszemu, rozrzutnemu bratu?

Niemcy stracili cierpliwość nie tylko do Grecji, ale do wszystkich członków strefy euro, którzy nie spełniają kryteriów. Jest ich po prostu za dużo. Podatnik niemiecki nie jest w stanie utrzymać aż tylu europejskich braci, którzy nie spełniają kryteriów. Pamiętajmy, że to nie jest tylko Grecja, to Portugalia, Hiszpania, po części Irlandia, w kolejce stoją Włosi... to jest za dużo jak dla jednego narodu.

Co teraz się może dziać na rynku? Niemcy zaproponują nowe kryteria wejścia i wyjścia ze strefy euro? Jakie scenariusze są możliwe?

Sądzę, że nie będzie nowych kryteriów dla strefy euro, będzie tylko bardzo ścisłe trzymanie się tych kryteriów, które są obecnie. To znaczy, jeśli ktoś będzie z poziomem długu publicznego do PKB powyżej 60 procent, to naprawdę nie będzie można długu zwiększać, tylko trzeba będzie go zmniejszać. Nie będzie można utrzymywać przez dwa lata deficytu powyżej 3 procent, tylko trzeba będzie zrobić wszystko, żeby jak najszybciej obniżyć deficyt poniżej 3 procent. Pozostałe kryteria również będzie trzeba spełniać natychmiast. I tutaj będą być może od razu kary finansowe w postaci wstrzymania funduszy strukturalnych. Pamiętajmy, że to Niemcy rozpoczęły ten problem Europy. W 2003 roku, kiedy po raz pierwszy, pierwszy kraj miał wpaść w procedurę nadmiernego deficytu - to były właśnie Niemcy i one przekonały inne narody, żeby kary za to były minimalne. Teraz Niemcy sami muszą ponieść konsekwencje swojej decyzji i tym razem podnieść poprzeczkę dla wszystkich.

Co się będzie działo w najbliższych tygodniach na rynkach?

O ile bankructwo Grecji dla samych rynków finansowych osobiście odbierałbym jako taką ostateczną fazę kryzysu, pokazującą, że kraje, które źle prowadzą finanse publiczne są za to karane i muszą ponieść konsekwencje w postaci osłabienia waluty, zubożenia części społeczeństwa jako konsekwencji życia na kredyt. O tyle wyzwaniem będzie to, jak banki sobie z tym poradzą. Banki francuskie i niemieckie są posiadaczami dużej ilości obligacji greckich. Bankructwo Grecji oznacza bardzo duże straty w tych bankach. Sądzę, że bankructwo Grecji nastąpiłoby wcześniej, gdyby nie to, że trzeba bardzo uważnie przemyśleć konsekwencje dla europejskiego systemu bankowego.

Jak ten scenariusz trzeba napisać, żeby to lądowanie było w miarę łagodne?

Oczyszczenie strefy euro z najsłabszego kraju czy z kilku najsłabszych krajów, bo być może to nie będzie dotyczyło tylko Grecji. Jak już zostaną postawione nowe reguły strefy euro, to sądzę, że będą one rozszerzane bardziej, a inne kraje dostaną silne ostrzeżenie. Być może wykluczenie będzie dotyczyło tylko Grecji, ale inne kraje będą miały bardzo jasną perspektywę, że jeżeli nie chcą zostać to drogą będzie wyjście ze strefy euro. Kluczowe będzie zachowanie stabilności europejskiego systemu finansowego, w szczególności pozycji banków niemieckich i francuskich. Musi zostać policzone, czy ich pozycja kapitałowa, ilość kapitału wystarczy na to, żeby ewentualnie pokryć straty płynące z bankructwa Grecji, czyli z tego że obligacje Greckie nagle zostaną silnie przecenione. Być może pomoc, te kilkadziesiąt miliardów euro, zostanie przeznaczona nie dla Grecji, a na odkupienie wtedy już bezwartościowych obligacji od banków. W ten sposób banki unikną straty, a Grecja poniesie konsekwencje swojego zbytniego wydawania i poluzowania polityki fiskalnej.

Jak techniczne mogłoby wyglądać ponowne wprowadzanie drachmy, bo w tej chwili trudno to sobie wyobrazić . Do tej pory mówiło się, że wejście do strefy euro to droga w jedną stronę - nie ma scenariuszy wyjścia.

Nie było scenariuszy wyjścia ze strefy euro, ponieważ zakładano że to jest klub dżentelmenów, to znaczy że każdy kto do niego wejdzie, wie jak się ma zachowywać i że nie może wydawać więcej niż zarabia, i że nawet jeśli można pożyczyć przez chwilę, to nie można zapożyczać się w nieskończoność. Stąd rzeczywiście nie przewidywano wyjścia ze strefy euro, ale tylko dlatego, że zakładano, że w takim klubie takie rzeczy nie będą się zdarzały z samej racji powagi klubu. Okazuje się, że nie, że są tacy którzy nadużywali tych zasad i musi się dla niech pojawić wyjście. Wprowadzenie drachmy nie będzie się niczym różniło od wprowadzenie euro, to jest zwykła operacja wymiany jednej waluty na druga. Skoro Grecja zamieniła już drachmę na euro, to ma doświadczenie zamiany waluty i może użyć dokładnie tych samych doświadczeń. Trudniejsze będą konsekwencje gospodarcze, ponieważ w sposób natychmiastowy waluta grecka zostanie zdewaluowana, co oznacza dużą inflację, podniesienie stóp procentowych w tym kraju. Załóżmy, że waluta deprecjonuje się o 50%, to oznacza duży impuls inflacyjny, wzrost stóp procentowych, właściwie brak inwestycji zagranicznych, a nawet konieczność równoważenia budżetu. Wątpię, żeby po bankructwie Gracji pojawiali się tam tłumnie inwestorzy zagraniczni. Oznacza to, że Grecja będzie przez jakiś czas, przez co najmniej kilka lat odczuwała coś, co można nazwać zubożeniem.

Jak może się kształtować cena złotego jeśli dojdzie do bankructwa Grecji? Jak mogą wyglądać ceny walut w Polsce?

Na cenę złotego będą wpływały dwie tendencje. Bankructwo Grecji będzie oznaczało końcowy, w mojej ocenie akord kryzysu, który wręcz na rynkach może być po pierwszych falach niepewności interpretowany pozytywnie. W końcu strefa euro będzie robiła porządek i to euro, które zostanie będzie silniejsze. Z drugiej strony będzie duża obawa o sytuację finansową sektora finansowego w Europie, więc jeżeli tylko bankructwo Grecji zostanie poprzedzone w bardzo jasno sposób powiedzeniem, które banki w jaki sposób będą wspierane i jak będzie wspierany sektor finansowy, to wydaje mi się, że nie będzie to oznaczało dużego osłabienia złotego. Jeżeli zabraknie informacji, że nie będzie pomysłu jak wpierać sektor finansowy, a sytuacja Grecji będzie wyjaśniania poprzez wypchnięcie ze strefy euro, to wtedy będzie duża niepewność, a złoty z dużym prawdopodobieństwem będzie słaby.