Osiem osób zginęło a ponad 90 innych zostało rannych we wtorek w wybuchu w przejściu podziemnym w centrum Moskwy. Dziś policja znalazła kolejną bombę. Ładunek trotylu o nieznanej sile, podłożono w przechowalni bagażu na stacji metra Kazanskaja.

Ładunek wybuchowy - o sile co najmniej pół kg trotylu - eksplodował we wtorek o godz. 17.45 czasu moskiewskiego. W tym czasie przejście podziemne niedaleko stacji Puszkina w centrum Moskwy wypełniał tłum ludzi. Na miejscu zginęło osiem osób, a ponad 90 zostało rannych. Stacja mieści się nieopodal Kremla, siedziby władz Rosji. Według agencji ITAR-TASS, w pobliżu miejsca eksplozji znaleziono także drugą bombę. Naoczni świadkowie mówią o kłębach czarnego dymu, wydobywającego się z wejścia do metra oraz uciekających w panice ludziach.

Na miejsce zdarzenia przyjechało około 30 karetek pogotowia, straż pożarna oraz urzędnicy Ministerstwa do Spraw Sytuacji Nadzwyczajnych i Agenci Federalnej Służby Bezpieczeństwa. Zamknięto wszystkie wejścia do stacji, wstrzymany został także ruch pociągów. Zamknięto też znajdującą się w pobliżu główną ulicę Moskwy - Twerską (za czasów radzieckich ul. Gorkiego). Jak dotąd nikt nie przyznał się do zamachu, ale podejrzanymi są wg Kremla czeczeńscy terroryści. Także mer Moskwy Jurij Łużkow oskarżył Czeczenów o zamach Mieszkańcy są ciągle zszokowani. Wielu z nich twierdzi, że już nigdy nie pojedzie metrem. Moskiewska milicja ujawniła, że aresztowała 2 mężczyzn podejrzewanych o przeprowadzenie zamachu. Jeden z nich jest Czeczenem, drugi pochodzi z Dagestanu. Śledztwo w tej sprawie nadzoruje osobiście Władimir Putin.

Przypomnijmy: Eksplozja nastąpiła zaledwie kilka dni po tym, jak rosyjskie siły bezpieczeństwa ogłosiły alarm w związku z czeczeńskim świętem niepodległości, czyli czwarta rocznicą zdobycia przez partyzantów Groznego w czasie poprzedniej wojny. Prezydent Czeczenii Asłan Maschadow zaprzeczył, by jego ludzie mieli związek z zamachem.

07:20