Pierwszy w Europie i drugi na świecie zabieg przeszczepu rzepki z aparatem wyprostnym poprzedzony specjalistycznym leczeniem wykonali lekarze z Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu. Dawcą była zmarła osoba. Biorca potrzebował przeszczepu, ponieważ na rzepce rozwinął się nowotwór. „Innowacyjność zabiegu wynika z połączenia kilku metod leczenia” – przyznają lekarze.

Zdjęcie z operacji /Uniwersytecki Szpital Kliniczny we Wrocławiu /

40-latek trafił do szpitala po urazie stawu kolanowego. Tam otrzymał pomoc i przypadkowo została zdiagnozowana u niego zmiana na rzepce. Mężczyzna przeszedł badania w poradniach, ale nie podjął leczenia. Pod opiekę lekarzy wrócił dopiero, gdy ból kolana zaczął być uciążliwy.

Guz był izolowanym nowotworem i nie przekraczał granic rzepki. Pacjent został zakwalifikowany do leczenia operacyjnego. Nie mógł pracować i normalnie funkcjonować.

Guzy olbrzymiokomórkowe to dość częste schorzenie występujące w ortopedii. Najczęściej na kościach uda czy piszczeli. Lokalizacja na rzepce jest jednak bardzo rzadka. W przeciągu stu lat w fachowej literaturze opisano zaledwie 150 przypadków - przyznają lekarze.

Tradycyjna metoda leczenia tego nowotworu w tym przypadku nie była możliwa. Jej zastosowanie sprawiłoby, że mężczyzna miałby znacznie ograniczone możliwości poruszania się. Noga zostałaby usztywniona w kolanie. Lekarze zdecydowali się na innowacyjne rozwiązanie - przeszczep całego aparatu wyprostnego stawu kolanowego łącznie z rzepką. Aparat wyprostny wraz z rzepką pobrano od zmarłego dawcy. Zabieg wykonano rok temu. O jego przebiegu i wynikach lekarze poinformowali jednak dopiero teraz, gdy pacjent wrócił niemal do całkowitej sprawności.

To nie jest tak, że wyjątkowość polega na tym, że to pierwszy raz w Europie, drugi na świecie. Wyjątkowość tego zabiegu polega na tym, że po pierwsze zostały w jedno złączone różne, innowacyjne metody leczenia, dopiero wprowadzane w medycynie. Po drugie - rzadkie rozwiązanie, które nie wymagało stosowania leków immunosupresyjnych. Po trzecie - to jest skomplikowany, mikrochirurgiczny zabieg operacyjny, który wymagał skompletowania interdyscyplinarnego zespołu, no i podjęcia decyzji zarówno przez lekarza, jak i pacjenta. To jest po prostu pokazanie, że mamy możliwości, że można leczyć, że ci pacjenci nie muszą jeździć za granicę. Nie muszą za własne pieniądze szukać możliwości leczenia. Mogą być leczeni w Polsce za pieniądze Narodowego Funduszu Zdrowia - mówi profesor Szymon Dragan, kierownik Kliniki Ortopedii i Traumatologii Narządu Ruchu Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu.

Według lekarzy to pierwszy tego typu zabieg w Europie i drugi na świecie. Pacjent pół roku po operacji wrócił do pracy. Nie może jednak obciążać operowanego kolana. Lekarze pozwalają na jazdę na rowerze, ale wykluczają na przykład jazdę na nartach.

Czuję się bardzo dobrze. Kolano ma się dobrze, bardzo dobrze. Rok temu kolano mnie bolało, nie było zakresu pełnego zgięcia. Był obrzęk. Dzisiaj jest praktycznie pełen zakres ruchu. Kolano mnie nie boli. Jestem na chodzie. Pracuję. Po pół roku od operacji wróciłem do pracy. To jest wynik. Konkretny - mówi Remigiusz Cedzidło, pacjent który przeszedł zabieg.

(ag)