Badanie rezonansowe mózgu dziecka może pomóc we wczesnym rozpoznaniu ryzyka autyzmu - piszą na łamach czasopisma " Biological Psychiatry" naukowcy z University of North Carolina School of Medicine. Wyniki ich badań wskazują, że u nawet 70 procent dzieci, u których autyzm zostanie później zdiagnozowany, już w wieku pół roku można zauważyć zwiększoną objętość płynu mózgowo-rdzeniowego. To odkrycie może nie tylko przyczynić się do wcześniejszej diagnozy, ale - jak liczą autorzy pracy - powinno pomóc także w poszukiwaniach terapii autyzmu.

Zdj. ilustracyjne / fotototo /PAP/DPA

Wyniki badań, prowadzonych w kilku ośrodkach naukowych pod kierunkiem psychiatry prof. Josepha Pivena z UNC School of Medicine pokazały, że wiele dzieci, u których w wieku dwóch lat zdiagnozowano autyzm, miało już w wieku 6 miesięcy powiększoną objętość płynu mózgowo-rdzeniowego. Okazało się przy tym, że im większy jest wykazywany metodą obrazowania rezonansu magnetycznego (MRI) nadmiar płynu, tym silniejsze są późniejsze objawy tego zaburzenia.

Płyn mózgowo-rdzeniowy w obrazie MRI jest łatwo widoczny, co może sprawić, że będzie dogodnym markerem autyzmu na długo przed tym, jak pojawią się pierwsze objawy - mówi Piven. Spodziewamy się też, że nasze odkrycie wskaże możliwy, potencjalny cel terapii dla osób dotkniętych autyzmem - tłumaczy. Wiemy, że płyn mózgowo-rdzeniowy jest bardzo ważny dla zdrowia i poprawnej pracy mózgu, nasze dane wskazują, że u znaczącej liczby dzieci jego przepływ jest zaburzony - dodaje pierwszy autor pracy, dr Mark Shen z Carolina Institute for Developmental Disabilities (UNC). Nie spodziewamy się, że u każdego dziecka mechanizm powstawania tych zaburzeń jest taki sam, ale uważamy, że nieprawidłowy przepływ płynu może być istotny - podkreśla.

Jeszcze w minionej dekadzie płyn mózgowo-rdzeniowy uznawano przede wszystkim za warstwę ochronną między mózgiem a czaszką, niekoniecznie istotną dla samego rozwoju mózgu i jego prawidłowego funkcjonowania. Potem jednak odkryto, że płyn ma istotne znaczenie dla odprowadzania produktów przemiany materii, w tym promujących procesy zapalne białek. Po raz pierwszy o możliwym znaczeniu jego objętości dla przewidywania autyzmu poinformowano w 2013 roku. Doniesienia te były jednak oparte o  wyniki badań na bardzo małej próbce 55 dzieci, z których 10 potem cierpiało na autyzm. Tym razem zbadano 343 dzieci, z których 221 uznano za silnie zagrożone autyzmem ze względu na wcześniejszy rozwój tego zaburzenia u ich rodzeństwa.

Gdy porównano obrazy MRI dla dzieci, u których potem zdiagnozowano autyzm i tych, u których podobne objawy się nie pojawiły, okazało się, że objętość płynu mózgowo-rdzeniowego w wieku pół roku była u tych pierwszych przeciętnie o 18 procent większa. Zwiększoną objętość płynu obserwowano u nich także w wieku 12 i 24 miesięcy. U dzieci, u których rozwinęły się najcięższe objawy autyzmu, objętość płynu w wieku pół roku była nawet o 24 procent większa niż u ich normalnie rozwijających się rówieśników.

Obecnie autyzm diagnozuje się w wieku dwóch lub trzech lat, kiedy dziecko zaczyna już charakterystycznie się zachowywać. Nie ma wciąż żadnych wczesnych, biologicznych markerów zaburzenia. Jeśli faktycznie okaże się, że zakłócenie przepływu płynu mózgowo-rdzeniowego może być takim markerem już w wieku pół roku, może to zwiastować istotny przełom. Na razie dokładność diagnozy sięga około 70 procent, ale dla pediatry i to może być istotnym sygnałem. Poza tym pojawiają się nadzieje, że mechanizm będzie można w jakiś sposób skorygować i nie dopuścić, by objawy w ogóle się rozwinęły. Na ile to uzasadnione nadzieje, nie sposób jednak na razie przewidzieć.


(mpw)