Pewien mieszkaniec miasta Laval w kanadyjskiej prowincji Quebec umieścił na portalu YouTube filmik, na którym widać, jak łamie przepisy drogowe i naśmiewa się z policji. Po kilku godzinach... dostarczono mu do domu mandat.

REKLAMA

Na nagraniu widać młodego mężczyznę, który wykrzykuje wyzwiska pod adresem policji i oznajmia, że nie ma zapiętych pasów. W ręku trzyma telefon komórkowy, przejeżdża skrzyżowanie na czerwonym świetle. Przez chwilę widać jadący za nim radiowóz. Pirat drogowy, śmiejąc się do rozpuku, oznajmia też, że jedzie do biura firmy ubezpieczeniowej i podaje kilkakrotnie jej nazwę.

Dostępne dane wystarczyły policjantom do identyfikacji mężczyzny. Następnego dnia rano po prostu udali się do wspomnianego ubezpieczyciela i sprawdzili, o której godzinie niejaki Pat lub Patrick - który w dodatku w internetowym pseudonimie użył własnego nazwiska - odwiedził biuro firmy. Po kilku godzinach policjanci dysponowali wszystkimi informacjami potrzebnymi do wystawienia mandatu - relacjonował dziennik "La Presse".

Pirat drogowy "zarobił" 9 punktów karnych i trzy mandaty na łączną kwotę 356 dolarów kanadyjskich (ok. 1 tys. PLN) za: niezatrzymanie się na czerwonym świetle, prowadzenie bez zapiętych pasów i używanie telefonu komórkowego podczas jazdy. Wszystko z dostawą do domu.

W internecie krążą kopie czterominutowego nagrania. Pat, któremu internauci nie szczędzili złośliwych i dosadnych komentarzy, nie ma już swojego konta na YouTube. Cóż, bezmyślność nie popłaca.